Działka p. Anny i Andrzeja Kostańskich sprawia wrażenie dużo większej niż jest w rzeczywistości. Zawdzięcza to swemu położeniu w kompleksie ROD „Bukowina" na obrzeżach górnych Podjuch. Rozciąga się tarasowo na stoku zbocza i stromo opada ku dolince, tworząc zieloną ścianę. A u jej szczytu wyłania się drewniany domek spowity od werandy i balkonu poddasza girlandami kwiatów doniczkowych wiszących na balustradach i pergolach.
- Nie było tu nic. Poza chaszczami. Jeden wielki ugór - wspomina pani Anna. - A teraz nawet rybki oglądają świat z góry, a nie spod wody - dodaje z uśmiechem pan Andrzej, kiedy zasiadamy w cieniu przy dębowej ławie, dziele, które jak wiele innych w działkowej przestrzeni, wyszło spod ręki - a jakże by inaczej - samego gospodarza.
Sięgamy do albumu ze zdjęciami, dokumentującymi obraz tego miejsca na starcie, ten sprzed 17 lat, konfrontując go z teraźniejszością, mając dziś na wyciągnięcie ręki korony owocowych drzew, kompozycje roślin ozdobnych i wijący się leniwie obrzeżem najwyższego z tarasów strumyk, biorący swój początek w pobliskiej fontannie. Ukształtowanie terenu było nie lada wyzwaniem, ale udało się w końcu je okiełznać, budując murki oporowe, wzmacniające każdy z ogrodowych poziomów, które teraz pełnią funkcję rabat czy zagonów pod warzywa.
Nie lada problemem w takich warunkach wydawało się dostarczanie wody, ale i na to znalazły się sposoby. Jednym z nich stał się m.in. autorski system gromadzenia deszczówki. To nic innego jak zbiorniki na wodę, w tym dwa o pojemności do tysiąca litrów każdy, dyskretnie ukryte w części bryły altany, tj. jej podpiwniczeniu, w którym znalazło się też dodatkowo miejsce na schowek gospodarczy.
- Zimą woda jest choćby do użytku w toalecie, a przez cały sezon mamy ją do podlewania - mówi pan Andrzej, który zadbał również o solidną, własnej konstrukcji ziemiankę, która z powodzeniem - dzięki odpowiedniej wentylacji - służy za spiżarnię, jak i piwniczkę do przechowywania kłączy i bulw tych roślin, które trzeba wykopać z ziemi, by przetrwały do kolejnego sezonu.
Na jednym z niższych tarasów zaaranżowany z kolei został dwukomorowy stawik, w którym pływają karasie, a na liściach lilii wodnych wygrzewają się lub biorą prysznic żaby, raczące swym rechotem gospodarzy zwłaszcza od wczesnej wiosny aż do czerwca.
W innym zakątku działki natknąć się można na plenerową kuchnię, a w jeszcze innym na intrygującą instalację z rur wypełnionych perlitem, w którym doskonałe plony dają wciąż jeszcze owocujące truskawki. To nie jedyna z eksperymentalnych upraw pana Andrzeja, bo poniżej, na przyległej działce, należącej do syna, w foliowym namiocie z oprzyrządowaniem sterowanym automatycznie urządził dla odmiany plantację pomidorów w donicach. ©℗
Mirosław WINCONEK