– Urodził się pan w Poznaniu, ale później znalazł się w… Szczecinie.
– Przyjechałem do Szczecina już 4 października 1945 roku. Fakt, w koszu na bieliznę, bo miałem wówczas nie więcej niż cztery miesiące.
– Był pan więc szybszy niż „Kurier Szczeciński”, którego pierwszy numer ukazał się dopiero 7 października 1945 roku…
– Zgadza się, choć z tego okresu niewiele pamiętam.
– A jakie jest pana pierwsze wspomnienie ze Szczecina?
– Pierwsze wspomnienie związane jest z przedszkolem „kościelnym”, które znajdowało się na zapleczu kościoła przy ul. Królowej Korony Polskiej. Miałem wtedy może trzy, cztery lata. Potem chodziłem przez pół roku do szkoły; matka mnie zapisała do „Jedynki” przy alei Piastów. Samochodów było mało, ale czasem pojawiały się na ulicy. A jako że sam chodziłem do szkoły, w co dziś trudno uwierzyć, moja rodzicielka stwierdziła, że lepiej mnie przenieść do placówki przy ul. Wielkopolskiej. Pamiętam, że na dole była szkoła, a na pierwszym piętrze liceum dla przedszkolanek. Jak pamiętam, to była szkoła partyjna, co niebawem miało mieć konsekwencje. Kiedy jeden z nauczycieli stwierdził, że „Boga nie ma”, ja – już po krótkiej edukacji w przedszkolu kościelnym – zaprotestowałem. Od tego czasu chciano się mnie pozbyć. Po tym, gdy syn jednego z bossów partyjnych chciał mnie pobić, matka przeniosła mnie do „Pobożniaka”. W czwartej klasie sam jeździłem tramwajem z Pogodna nad Odrę. Dziś rodzice nawet licealistów podwożą pod samą szkołę…
– Jak wyglądało miasto?
– To był rok 1954, 1955… Szczecin był kompletnie zrujnowany. Wiele miejsc w niczym nie przypominało obecnego Szczecina. Na przykład w rejonie rektoratu w alei Papieża Jana Pawła II było morze ruin. Kupa gruzu, aż trudno uwierzyć. Podobnie było w rejonie obecnej al. Wyzwolenia. Nie licząc starego budynku PZU, stał tam tylko jeden w miarę cały budynek. Aż do Niebuszewa rozpościerało się morze ruin. Chodziło się ścieżkami między zwaliskami gruzu. Miasto z wyjątkiem Pogodna było bardzo zniszczone. Mieszkałem wówczas przy ul. Monte Cassino 17. Ten dom też był częściowo zniszczony. Ojciec, który był pierwszym radcą prawnym pierwszego prezydenta Piotra Zaremby, wyremontował dach i można było mieszkać. Obok stała jednak zrujnowana willa z pięknym ogrodem, w którym był nawet basen z – jak pamiętam – kariatydami. Mieliśmy więc dwa ogrody. Latem zapraszałem moją klasę do tego ogrodu z basenem… Ruin nikt nie usuwał, nikt niczego nie odbudowywał. Usunięto chyba tylko gruzy z ulicy Wyszyńskiego (ówczesna Wielka). Tak mniej więcej było do czasu przyjazdu Chruszczowa. Dopiero po 1956 r. zaczęto coś robić…
– A jak pan postrzega współczesny Szczecin?
– Tuż po maturze, którą zdałem w wieku 16 lat, w 1962 roku rozpocząłem studia na Uniwersytecie Poznańskim. Byłem niemal od razu prezesem „Koła Szczecinian” studiujących wówczas na uczelniach poznańskich. Udzieliłem, jak pamiętam, wywiadu dla gazety codziennej. Zadano mi pytanie: „Czego w obecnej sytuacji chciałbym najbardziej?”. Odpowiedziałem głupio, ale to oddawało atmosferę tamtych czasów: „Chciałbym, by na Poznań spadła bomba atomowa, wtedy może powstałby uniwersytet w Szczecinie, na którym moglibyśmy studiować”. Jestem poznaniakiem z urodzenia, ale dla mnie Poznań był zesłaniem. W Poznaniu nie ma szerokich arterii, no i wody… Jest po prostu ciasny, co widać także dzisiaj, kiedy się stoi tam w korkach. Szczecińskie korki przy poznańskich są naprawdę małe, a jeśli są, to głównie z powodu remontów.
– Gdzie chciałby pan mieszkać, jeśli nie w Szczecinie?
– Moja matka odpowiedziała kiedyś, że może w Paryżu. Ja – nie. Jestem szczecinianinem z krwi i kości. Nie zamieniłbym Szczecina na inne miejsce.
Poznań zawsze mentalnie i cywilizacyjnie był z tylu za Szczecinem i tak jest do dziś. Pierwszy pociąg czy pierwsza linia telefoniczna dostali ze Szczecina, nie mówiąc już o prądzie elektrycznym, gdzie pierwszą żarówkę poznaniacy zobaczyli 20 lat po szczeciniakach. Dopiero komuna wbrew wszystkiemu, próbowała zrobić z tego duże miasto. Efekt jaki jest każdy widzi. Infrastruktura transportu w śródmieściu z niewielkiego miasteczka, a tłumy pojazdów z nieskończonych koszmarnych blokowisk powodują notoryczne korki.
Wera
2020-10-31 00:12:07
Nikt normalny nie zamieniłby Szczecina na Poznań. Chyba, że jacyś nieudacznicy życiowi.
Rex
2020-10-30 22:45:12
Poznan to wyjątkowo nudna i brzydka dziura. Wiem, bo tam studiowałem.
Eryk Pomorski
2020-10-30 20:55:23
Poznań to najbardziej przereklamowane miasto w tym kraju. Nic ciekawego ani architektonicznie ani wydarzeniowo. Na dodatek leży w środku niczego.
Robert
2020-10-30 18:57:59
Nie wierzę, że Poznań komuś może się podobać, podobnie jak pozostałe przytoczone w dyskusji miasta. Tym bardziej nie wierzę, że na portalu szczecińskiej gazety jakiś nasz lokales zaangażował się w obronę czegoś, co jest nie do obrony. Fakt, że Poznań na propagandzie nigdy nie oszczędzał, co widać. Niestety rzeczywistość jest dla Poznania druzgocąca. Tak brzydkiego urbanistycznie i zaniedbanego brudnego, nieremontowanego centrum jakie jest w stolicy wielkopolski trudno szukać w większości miast podobnej wielkości. Nie mówiąc już o niezagospodarowanych połaciach chaszczy wokół centrum i zupełnie niewykorzystanej Warty. Z Poznania uciekło w ciągu 10 lat ponad 50 tys mieszkańców, ze Szczecina 10 tys. To też o czymś świadczy.
@marcin
2020-10-30 18:10:23
I jeszcze sprostowanie dwóch kłamstw, które zamieściłeś. W bajorku Malta, które z którego wodę spuszczają na zimę nikt się nie kąpie, bo w najlepszym razie grozi to wizytą u dermatologa. A stan komunikacji jest taki, że jeżdżą tam tzw Helmuty, które u nas od 15 lat można już tylko w muzeum podziwiać.
@marcin
2020-10-30 18:06:56
Jasne. Komunistyczne ponure blokowiska w których mieszka 2/3 poznaniaków, zamurowane okna w kamienicach w samym centrum tego zapyziałego miasta, belki Drewniane podpierające odpadające balkony, wstrętna imitacja zamku Gargamela, mnóstwo żuli w każdej zaszczanej bramie w samym centrum, najbardziej parszywy dworzec, chaszcze blokujące dostęp do rzeczki Warty, zero innych atrakcji... oto cały Poznań. Wystarczy spojrzeć z których miast uciekają mieszkańcy. Najwiecej z Łodzi i z Poznania, czyli z dwóch najbardziej zasyfialych z polskich miast. Statystyki nie kłamią!
marcin
2020-10-30 15:38:35
Znacie w ogóle Poznań? Wody nie brakuje,a miejsc do kąpania jest znacznie wiecej niż w "wodnym" Szczecinie, zarówno w centrum miasta(Malta) jak i blisko miasta Nie trzeba też płacić za kapiel na miejskich kapieliskach jak u nas. Poza tym terenów zielonych też nie jest wcale mniej niz u nas.Blokowisk może jest więcej ale mieszka tam więcej ludzi.Poza tym zabytków mają dużo: stary rynek, 2 zamki, dużo starych kościołów.Nie mówiąc o znacznie lepszej komunikacji ,trudno tam znależź taki złom jak u nas. Brak korków w Szczecinie to też juz przeszłosć przy obecnych remontach.U nas to dziadostwo i bród a tam przynajmniej porzadek maja i gospodarni są.
Ale jak ktos sie tu urodził to i tak Szczecin zawsze bedzie fajniejszy dla niego.
Rex - iu
2020-10-30 11:55:59
Nie szczekaj jak nie wiesz ?? Najpierw po-jedz do Poznania i zobacz rzeczywistosc... a dopiero po-zniej sie wy-po-wia-daj...!!!
@Rex
2020-10-30 11:09:22
Bo Poznań, Łódź, Radom, Sosnowiec to nie miasta a stan umysłu. Syf, kiła i mogiła typowo słowiańska.
Rex
2020-10-30 09:42:59
Fakt Poznań ze swoją ciasnotą, zaniedbaniem budynków, chaosem architektonicznym, brakiem wody i zieleni do Szczecina się nie umywa. To takie rozbudowane na siłę pruskie miasteczko garnizonowe, otoczone ze wszystkich stron morzem blokowisk. Parszywy Poznań w przeciwieństwie do mniemania o sobie poznaniaków.
Hmm
2020-10-29 22:37:52
Bo inne miejsce... i nawet takie jak Poznan - nie za bardzo by tez Pana chcialo ?/?
Zgadzam się na przechowywanie moich danych osobowych na urządzeniu, z którego korzystam w formie tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowych zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych (w tym na profilowanie i w celach analitycznych) przez Kurier Szczeciński sp. z o.o. Więcej w naszej Polityce Prywatności.