Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Czy wiesz, że...? „Sieciówki” w PRL-u

Data publikacji: 19 listopada 2020 r. 20:56
Ostatnia aktualizacja: 27 września 2022 r. 16:13
Czy wiesz, że...? „Sieciówki” w PRL-u
 

W tamtych latach reklam w Szczecinie nie było za wiele, bo i za wiele nie było w sklepach. Rzadko porozrzucane niewielkie placówki Miejskiego Handlu Detalicznego, Handlowej Spółdzielni Inwalidów czy Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Społem”, w których czasami – zwłaszcza przed świętami – ustawiały się dość długie kolejki do lady, gdzie towar podawała pani sprzedawczyni zwana też ekspedientką. Zimą po oczach „waliły” rarytasy – szklarniowe pomidory i ogórki. Towar w cenie trufli. Banany i pomarańcze tylko na święta.

O samoobsłudze można było pomarzyć. Społemowskie supersamy z koszykami pojawiły się za Gierka.

Działały tez większe sklepy WPHW – Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego, w których na wieszakach wisiały rzędy tych samych kurtek, płaszczy czy garniturów.

Telewizory i radia kupowało się w ZURiT (lub ZURT – Zakład Usług Radiotechnicznych i Telewizyjnych), np. na al. Niepodległości. Pod tą peerelowską marką działali także prywatni technicy naprawiający kineskopowe telewizory w domach klientów.

Raty na sprzęt RTV czy AGD brało się w ORS-ie, czyli Obsłudze Ratalnej Sprzedaży, która była – chyba – przedsiębiorstwem państwowym, bo jakby inaczej, i – o ile pamięć nie zawodzi – podlegała pod PKO.

Jak podczas zakupów dokuczył głód, można było spałaszować rybkę. Na smakoszy czekały w kilku sklepach Centrali Rybnej. W takiej placówce należało przysiąść przy stoliku nakrytym ceratą i poczekać, aż sprzedawczyni usmaży nam porcję dorsza czy śledzia do konsumpcji na miejscu z bułką lub kromką chleba i ewentualnie surówką.

Poza Szczecinem zakupy robiło się w GS-ach, sklepach Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”, gdzie było „wszystko” – spożywka i sprzęt gospodarstwa domowego, a także rolniczy (oczywiście nie kombajny czy traktory, ale kosy czy gumiaki to już chyba tak).

Latem na miasto wyjeżdżały saturatory – wózki na dwóch kołach ze szprychami – w których spragniony szczecinianin mógł zamówić szklankę wody „czystej” za 30 groszy lub „z sokiem” za złotówkę. W drugim przypadku były na ogół dwa rodzaje smaków – pomarańczowy i malinowy.

Jeżeli coś pomyliłem w tych wyliczankach, to oczywiście przepraszam.

(kl)

Fot. Marek Czasnojć

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Szczecinanin
2020-11-20 19:26:30
Delikatesy samoobsługowe z koszyczkami to lata 60-te - te na Krzywoustego Istniały jeszcze t.zw. komisy + PeKao pozniej Pewex czy Baltona.... Były jeszcze "pawilony" - lata 50/60 (W. Polskiego i pl. Zwyciestwa) gdzie mozna było kupic całkiem dobrze wyglądające ciuchy czy buty... Słynny Carmen czy Delikatesy Mellera - zawsze były banany czy Corn Flakes (nie wspominając o papierosach Senior Service w puszkach).... To były piękne dni ;-)
Nie prywatni technic
2020-11-19 22:36:03
Tylko etatowi pracownicy ZURTów

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA