Rozmowa z Krzysztofem Krzywińskim, artystą plastykiem, malarzem
– Jak ci się mieszka, żyje, pracuje, tworzy w Szczecinie? Domyślam się, że urodziłeś się w tym mieście…
– Tak, jestem szczecinianinem. W roku 1989 ukończyłem studia w ówczesnej poznańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych i postanowiłem wrócić do Szczecina, taka była moja decyzja. Dostałem tutaj pracę w Liceum Plastycznym, czułem się temu miastu potrzebny. Jestem do dzisiaj.
– Twoje pierwsze wspomnienia związane z miastem z dzieciństwa… Jak pamiętasz ówczesny Szczecin? Nie było Trasy Zamkowej, Podzamcza, PAZIM-u, szybkiego tramwaju, a niemal wszystkie ulice w Śródmieściu miały szczerby w zabudowie (efekt wojny)…
– W moim dzieciństwie tak to właśnie wyglądało, to były lata 60., centrum Szczecina wyglądało „przedwojennie” z widocznymi zniszczeniami wojennymi. Pierwszy akcent inności to „Wesołe Miasteczko” na placu Dziecka (mieszkałem wtedy jeszcze przy ulicy Królowej Jadwigi); było bardzo kolorowo. Tak to pamiętam.
– Jak zmieniało się, jak zmienia się miasto? Czy te zmiany następują we właściwym kierunku?
– Miasto rozwija się cały czas. Niektóre inwestycje okazały się z czasem chybione, nie wytrzymały próby czasu, ale wszystko zależy od mieszkańców. Od tego, co w obecnej rzeczywistości jest im potrzebne. I tak będzie w przyszłości.
– Czy Szczecin to dobre miejsce dla artysty?
– Przy obecnych technologiach elektronicznych i medialnych środkach masowego przekazu każde miejsce może być dobre, by tworzyć. Wszystko zależy od tego, czego artysta do twórczości potrzebuje.
– Czy wizja Szczecina jako „miasta pływających ogrodów” to dobry pomysł? Czy twoim zdaniem jest szansa na jego realizację?
– Pomysł jest dobry. Wynika z niego, że nie przemysł, a zieleń i architektura będą stanowiły przyszłość miasta. Chciałbym to zobaczyć… Szansa na realizację zawsze jakaś istnieje…
– Jakie emocje (jeśli już) budzi Szczecin? Przez lata na Szczecin szczecinianie często narzekali. Wiele osób – zwłaszcza młodych – w poprzednich dekadach wyjeżdżało z tego miasta, szukając szansy na rozwój i dobrą pracę gdzie indziej…
– We mnie budzi emocje pozytywne, jest wiele pięknych miast, ale Szczecin jest mój. Nie wiem, co to znaczy narzekać, bo uważam, że zawsze, kiedyś tam, było gorzej albo mogło być gorzej. Trzydzieści lat temu też byłem młody, też mogłem wyjechać, ale zostałem. I nie żałuję,
– Czy chciałbyś mieszkać w innym miejscu?
– Musiałbym spróbować i wyjechać, ale raczej tego nie planuję. Wygląda na to, że czuję się spełniony tutaj.
– Dziękuję za rozmowę. ©℗
Roman Ciepliński