Pogawędka z Aleksandrem Dobą, który jako jedyny przepłynął kajakiem ocean i zdobył tytuł Podróżnika Roku 2015 miesięcznika „National Geographic”
– Spotykamy się w parku wielorybów w Rewalu, gdzie jedna z alejek nosi pana imię. Jak pan spędza wakacje?
– Tym razem wybrałem się z rodziną, to znaczy z żoną Gabrielą i dwoma wnuczkami Olgą i Agatą na wakacje, które spędziłem w Dziwnówku. Zrobiliśmy wypad do słynnego parku wielorybów w Rewalu. Chodzimy i oglądamy te różne stwory, które żyją w morzach oraz oceanach i robią wrażenie na wszystkich.
– Będzie kolejna wyprawa przez ocean, czy też żona nie pozwala?
– Żonę mam do kochania, a nie pozwalania. Chcę zmienić dyscyplinę i w przyszłym roku na początku maja wybieram się z kolegami samochodami do Magadanu. Przez całą Rosję, aż nad Pacyfik. Powrót przez Chiny, Mongolię i Kazachstan. To wyprawa na cztery miesiące. Też powinno być ciekawie.
– Nie ciągnie pana, by będąc nad morzem popływać kajakiem?
– Przyjechałem z kajakiem, ale takim innym, a nie tym oceanicznym. Pływałem tu po morzu. Ciągnie wilka do lasu, a mnie na wodę.
– Co się dzieje z tamtym kajakiem, który pokonał oceany?
– Jest w Policach i czasem go gdzieś pokazuję, jak jadę na jakąś imprezę z moim udziałem. To jest najpiękniejszy kajak świata. Jest to autentyk, na którym trzy razy przepłynąłem ocean. Jestem do niego bardzo przywiązany, bo w sumie spędziłem w nim rok na oceanie, czyli kawał życia.
– Nie chciałby pan nim popływać gdzieś tu w okolicy?
– Nasz Bałtyk jest za mały dla takiego kajaka. To jest kajak do przepływania oceanów, co zajmuje kilka miesięcy, a tutaj ledwo się człowiek ruszy, to za dwa-trzy dni jest ląd. Poza mamy tu duży ruch statków. To kajak na większe akweny. W mojej trzeciej wyprawie zrealizowałem ambitny plan. Miałem przepłynąć ocean ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. Zbliżyłem się do granicy moich możliwości. W ostatniej wyprawie przetrwałem sztorm o sile dziesięć w skali Beauforta z falami do dziesięciu metrów. Trudno to sobie wyobrazić i nie mam zamiaru walczyć z większymi przeszkodami, bo bym zginął. Dlatego życie sobie bardzo cenię i na tym poprzestałem.
– Dziękuję za pogawędkę i życzę miłych wakacji. ©℗
Gawędził i fotografował Mirosław Kwiatkowski
Na zdjęciu: Aleksander Doba z żoną i wnuczkami