„Słowiański Svantevit jako bóg wojny był raczej gniewny. Teraz bywa też cierpliwy, skoro na swój nowy pomnik na przylądku Arkona mógł czekać prawie dziesięć lat” – pisała niedawno Anne Ziebarth w dzienniku „Ostsee-Zeitung”.
Przylądek Arkona to jedno z najbardziej znanych miejsc na Rugii. Gości przyciąga przepiękny widok na morze z wysokiego klifu, latarnie morskie, starosłowiańskie grodzisko, które wciąż dostarcza rewelacyjnych odkryć archeologicznych. Przyciągał także i znów przyciąga pomnik Svantevita – Świętowita, boga o czterech głowach i szyjach.
Świętowit często jest mylony ze Światowidem i spory o jego koneksje trwają. Utożsamiano go ze szczecińskim Trygławem – Trzygłowem, ruskim Perunem, Swarogiem, Dadźbogiem. Popularna jest też hipoteza, że Świętowit to Święty Wit, którego kult na Rugii próbowali już w IX wieku wprowadzić benedyktyni z Korbei (Corvey) nad Wezerą. Gdy musieli z wyspy uchodzić, zostawili pomnik chrześcijańskiego świętego. Ponoć rugijscy Ranowie nazwali go wtedy Świętowitem i czcili jak swojego boga.
Centrum jego kultu była właśnie wysunięta na północ Arkona, gdzie słowiańscy Ranowie wystawili mu świątynię. Szczegółowo opisał ją duński kronikarz Saxo Gramaticus. Posąg w świątyni miał być ogromny. Przed wyprawami wojennymi kapłani zasięgali jego rady. Legendy mówią, że przyprowadzali białego konia i jeśli ten przy posągu ruszył lewą nogą – czekała ich klęska, a jeśli prawą – zwycięstwo. Ponoć składali też ofiary z ludzi. Świątynię ochraniał 300-osobowy oddział wojów.
W czerwcu 1168 roku Rugię najechały wojska duńskiego króla Waldemara prowadzone przez biskupa Absalona. Była to wyprawa misyjna, mająca na celu chrystianizację wyspy. Duńczycy podstępem zdobyli niezdobytą Arkonę. Biskup Absalon ponoć osobiście nadzorował burzenie świątyni i niszczenie posągu Świętowita. Resztki monumentu miały być zrzucone z wysokiego klifu do morza. Najeźdźcy wywieźli z Rugii wielkie łupy. Od tamtego czasu wyspa była chrześcijańska. Niewielki kamienny wizerunek Świętowita zachował się w kościele w Altenkirchen. Dodajmy, że waleczny Absalon ścierał się także z księciem pomorskim Bogusławem I, gorliwym cherześcijaninem.
W czasach NRD wystawiono na Arkonie wyrzeźbiony w drewnie posąg Świętowita. Stał do 2013 roku. Rozszalała się wtedy nad Arkoną potężna burza. Niszczyła klify, zniszczyła posąg.
Teraz Świętowit wraca na Arkonę. Wszystko dzięki gminie Putgarten, na której terenie znajduje się przylądek, i Towarzystwu Turystycznemu Przylądek Arkona. To właśnie ono zleciło wykonanie nowego posągu Patrycji Kujawowicz, rzeźbiarce mieszkającej w Putgarten. Ma ona tam swoje atelier, a pochodzi z Polski. Mówi, że postument rzeźby powstał z pnia rugijskiego dębu, odpowiednio sezonowanego. „To jest dla mnie zaszczyt, że mogłam wykonać Świętowita” – podkreślała artystka w rozmowie z reporterką gazety.
Rzeźby z drewna są jej specjalnością. Tym razem jednak użyła też metalu. Z metalu zostały bowiem wykonane cztery twarze Świętowita. Są już gotowe i spoglądają z wysokiego na trzy metry posągu. Każda jest trochę inna. Co oznaczają? „Wszyscy, którzy będą oglądali posąg, będą mogli wyczytać z nich co innego” – dodaje P. Kujawowicz.
Nowy pomnik ma już swoją historię. Wcześniej jego wykonania podjął się ukraiński artysta Dimitrij Rusakow. Prace miał zakończyć w 2015 roku. Nie udało się.
Wtedy do pracy przystąpiła Patrycja Kujawowicz. Najtrudniej było wykonać twarze. Pracowała nad nimi przez pięć tygodni razem ze swoim byłym nauczycielem Tadeuszem Golinczakiem i spawaczami. P. Kujawowicz mówi, że twarze są po trosze z mitologii i magii. „Nie robiliśmy żadnych szkiców – zaznacza. – Twarze i mimika powstawały w czasie pracy”. Podkreśla, że praca z metalem była dla niej odkryciem. Nowe doświadczenie na pewno wykorzysta w przyszłości.
Każda twarz waży ponad sto kilogramów. Zostały już zamontowane. Zleceniodawca także jest zadowolony. – „Ustawienie nowego pomnika było jednym z moich celów, gdy obejmowałem przewodnictwo naszego stowarzyszenia” – mówi Andreas Heinemann. – „Patrycja wspaniale wykonała rzeźbę”.
Rzeźbiarka, mieszkając jeszcze w Polsce, wygrywała międzynarodowe konkursy. Potem dużo podróżowała po świecie, aż w końcu znalazła Rugię albo Rugia ją wyszukała i przyciągnęła. W Putgarten, a dokładniej w obiektach starego gospodarstwa Rügenhof, gdzie rezydują także inni artyści, ma swoje atelier. Jest znana i ceniona. Wykonuje z drewna małe filigranowe figurki, lecz także duże postacie, zarówno nimfy wodne, jak i mewy, inne ptaki, ryby. Sprzedaje je jako pamiątki z Rugii. Cieszą się popularnością. Od wiosny do jesieni można ją spotkać w atelier na wolnym powietrzu w Rügenhof, zimą jeździ na jarmarki. Współpracuje z artystami z Polski, swymi byłymi mistrzami i nauczycielami. Jest radną gminy Putgarten.
Tadeusz Golinczak („Gacek”) to artysta o bogatym, pełnym zwrotów życiorysie. Kiedyś nie znosił szkolnego drylu, był wyrzucany z jednych szkół, szukał innych. Jako licealista był ratownikiem na plażach nad morzem, obsługiwał też reflektor punktowy w Operze Wrocławskiej, założył i prowadził Towarzystwo Wyższej Użyteczności Społecznej Klub Antyalkoholowy. W końcu zajął się malarstwem. Wystawiał swoje obrazy na murach Barbakanu w Krakowie i tam je sprzedawał. Potem przyszedł czas na rzeźbę. Wyjechał do Ameryki, podróżował po Europie, zachwycił się Berlinem, dwadzieścia lat mieszkał w Mölln na północ od Hamburga. Gdy wrócił do rodzinnej Świdnicy, razem z żoną założyli klub muzyczny i restaurację „Łaźnia”. W Mölln T. Golinczak nadal ma pracownię, którą sponsoruje miasto. Jest znany w Hamburgu, Schwerinie, innych miastach, gdzie wystawia swoje rzeźby.
Na swojej stronie na Facebooku Towarzystwo Turystyczne Przylądek Arkona (Tourismusgesellschaft Kap Arkona) zamieszcza także dużo informacji po polsku.
Więcej o rzeźbach Patrycji Kujawowicz: http://artpat.de, o rzeźbach Tadeusza Golinczaka: www.tadek.de
(b.t.)