Rocznica 4 czerwca, dnia, w którym w 1989 r. odbyły się w Polsce wybory umożliwiające uruchomienie procesu przemian ustrojowych we wschodniej Europie, a w konsekwencji tworzenie wspólnej Europy, jest dziś oficjalnie pomijana przez siły polityczne, które dzięki niemu mogły w Polsce dojść do władzy.
W Niemczech rocznica 17 czerwca, dnia, w którym w 1953 r. wybuchł w Berlinie antysowiecki bunt inspirujący później opozycyjne siły demokratyczne w NRD, Polsce i innych krajach bloku wschodniego, jest w zjednoczonych Niemczech zawłaszczana przez siły nacjonalistyczne i antydemokratyczne. To nieprawdopodobne, lecz prawdziwe.
Choć 4 i 17 czerwca to daty wydarzeń krańcowo różnych, niemniej jednak należą one do podstawowego kalendarium budowania powojennej demokracji w krajach Europy Środkowej. Wydarzenia te nie mogą być ani unieważniane, ani zawłaszczane przez jakiekolwiek siły polityczne. Są częścią wspólnych losów naszej części Europy, w tym polsko-niemieckiego pogranicza. Pokazują, jak wiele trzeba było przejść, żeby stało się możliwe, to co wydawało się niemożliwe – otwarte granice w Europie, także między Polską a Niemcami.
W demokracjach europejskich mnożą się dziś podziały i trwają niebezpieczne ruchy tektoniczne, których siłę na razie trudno ocenić. W każdym razie na pograniczu trzeba je obserwować szczególnie uważnie i trzymać rękę na pulsie. Co jeszcze można zrobić? Nie przykładać ręki do podziałów i dobrze żyć z sąsiadami.
Bogdan TWARDOCHLEB