Czwartek, 28 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Nowe życie po kryzysie

Data publikacji: 24 stycznia 2018 r. 14:34
Ostatnia aktualizacja: 28 czerwca 2018 r. 11:07
Nowe życie po kryzysie
 

Jeszcze niedawno trudno było ze strefą euro skojarzyć cokolwiek pozytywnego. Na wizerunku wspólnej waluty ciążył potężny kryzys, który rozpoczął się w 2009 r. i trwał niemal cztery lata. Pogrążył on w chaosie wiele krajów członkowskich – od Irlandii, wcześniej określanej mianem Zielonej Wyspy, przez Hiszpanię, Portugalię, Włochy, Cypr – aż po Grecję, która stała się synonimem katastrofy gospodarczej. Strefę euro kojarzono także z twardą polityką cięć budżetowych i prorynkowych reform, którą narzucono krajom korzystającym z pomocy finansowej.

Trudno się dziwić, że wśród członków UE dopiero przygotowujących się do przystąpienia do strefy euro zapał do przyjęcia wspólnej waluty wyraźnie ostygł. Wśród nich są Polacy, którzy w sondażach niechętnie odnoszą się do euro i wolą pozostać przy swojej walucie. Łatwo to zrozumieć: po wielu latach doniesień medialnych euro stało się właściwie synonimem permanentnego kryzysu.

Sytuacja zaczyna się jednak zmieniać na lepsze. W 2014 r. w gospodarce strefy pojawiły się sygnały lekkiego ożywienia, które po trzech latach przekształciło się w solidny, ponaddwuprocentowy wzrost PKB. Nawet w najbardziej poszkodowanych kryzysem krajach spadło bezrobocie, ograniczono także ogromne deficyty w finansach publicznych, zredukowano zadłużenie. Ucichły też spekulacje o tym, czy ze strefy wyjdą Grecy, Włosi czy nawet Francuzi. Dziś siedmiu na dziesięciu obywateli państw członkowskich jest zadowolona z posiadania euro.

W wyjściu z kryzysu pomógł bez wątpienia Europejski Bank Centralny, którego działania po 2012 roku. doprowadziły do bezprecedensowej obniżki stóp procentowych. Dzięki temu koszty kredytu – dla konsumentów chcących kupić dom, firm planujących nabycie maszyn, ale też dla państw – bardzo mocno spadły. Strefie euro pomogło również stopniowe luzowanie rygorów fiskalnych, co przestało dusić wzrost. Ponadto nowe narzędzia do walki z przyszłymi kryzysami, takie jak Europejski Mechanizm Stabilności oraz bliska finalizacji unia bankowa, zwiększyły zaufanie inwestorów i uspokoiły sytuację na rynkach finansowych. Zapanowało przekonanie, że strefa euro jest dużo lepiej przygotowana na kolejne kryzysy niż przed 2008 r.

Powrót dobrej koniunktury sprawił, że wśród polityków UE pojawiły się pomysły pójścia jeszcze dalej i „dokończenia” budowy unii gospodarczej i walutowej. W 2017 r. Komisja Europejska zaproponowała powołanie europejskiego ministra finansów, który koordynowałby narodowe budżety członków strefy. Bruksela namawia także do wprowadzenia do unijnego budżetu specjalnych środków przeznaczonych na reformy strukturalne i wspieranie inwestycji w strefie euro. Nową architekturę dopełniłby Europejski Fundusz Walutowy – instytucja, która miałaby się stać permanentnym sztabem antykryzysowym wykrywającym zagrożenia i wspierającym kraje znajdujące się w kryzysie.

Realizacja powyższych planów nie jest przesądzona: na przeszkodzie stoi spór między Francją a Niemcami. Prezydent Macron dąży do zwiększenia wspólnych wydatków i uczynienia ze strefy prawdziwie politycznego centrum integracji w UE. Berlin jest bardziej ostrożny: politycy niemieccy chcieliby, by nowe instytucje pilnowały przede wszystkim dyscypliny budżetowej. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że po powstaniu nowego rządu w RFN owe różnice zostaną zniwelowane i w strefie euro zostaną przeprowadzone głębokie zmiany.

Będą one oznaczały spore wyzwanie dla państw spoza euro – w tym Polski. Unia monetarna wyraźnie zmierza ku utworzeniu własnych instytucji politycznych, co może niestety oznaczać marginalizację „zwykłych” członków UE. Ponadto nowe instrumenty finansowe dla państw posiadających euro będą konkurować ze środkami na politykę rolną i strukturalną, z których dotąd intensywnie korzystały biedniejsze kraje z Europy Środkowej i Wschodniej. Cięcia są tym bardziej prawdopodobne, że wśród płatników dominują członkowie euro, poza tym nie będzie już w budżecie składek wychodzącej z UE Wielkiej Brytanii. Wreszcie: uleczona z kryzysu i wzmocniona reformami strefa euro ma spore szanse na stanie się geopolitycznym graczem, dysponującym wystarczającą siłą gospodarczą i finansową, by skutecznie konkurować w globalizacji z innymi potęgami – przede wszystkim USA i Chinami. Pozostawanie poza nią może oznaczać mniejsze wpływy w polityce międzynarodowej.

Wiele wskazuje więc na to, że przed państwami bez euro – w tym Polską, Węgrami, Czechami, Rumunią, Bułgarią i Chorwacją, a także Danią i Szwecją – pojawi się strategiczny dylemat: czy cieszyć się suwerennością monetarną ryzykując jednocześnie utkwienie na peryferiach integracji, czy raczej zainwestować w polityczny, niepozbawiony ryzyka, ale i wielkich szans, projekt pogłębionej strefy euro.

Sebastian PŁÓCIENNIK

Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa

Fot. Dariusz GORAJSKI

Na zdjęciu: dyskusja o wprowadzeniu euro toczy się w Polsce od wielu lat.

 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA