Jak informuje „Nordkurier”, w żłobku i przedszkolu Randowspatzen w Löcknitz pracuje ośmiu mężczyzn, w tym sześciu wychowawców, konserwator i wolontariusz z Bundeswehry. Fred Lucius, autor artykułu, pisze, że w żadnym przedszkolu w powiecie Vorpommern-Greifswald, a być może w całych Niemczech, nie ma ich tak wielu.
Wszyscy zostali zatrudnieni zgodnie z ogólnie obowiązującymi zasadami, równymi dla kobiet i mężczyzn. Żadnego kumoterstwa. W placówce pracują dwadzieścia cztery wychowawczynie. Nierówność płci jest więc wciąż dotkliwie widoczna.
W przedszkolu najdłużej pracuje Olaf Lejeune, bo od 2008 roku. Wcześniej pracował jako elektryk w zupełnie innej branży. Ma 50 lat i od 2009 roku kieruje placówką. Inny z wychowawców był mechanikiem samochodów ciężarowych, a teraz opiekuje się małymi dziećmi.
Gdy Olaf Lejeune zaczynał pracę w Randowspatzen, rodzice dzieci dziwili się, a niektórzy nawet nie życzyli sobie, aby ich dziećmi opiekował się mężczyzna. „Wychowawca czy wychowawczyni? Dziś mężczyźni jako pracownicy przedszkola nie budzą już niczyjego zdziwienia. To już nie jest żaden problem” – mówi Olaf Lejeune.
Do Randowspatzen uczęszczają dzieci z rodzin niemieckich i polskich. Poznają oba języki – i niemiecki, i polski. Niedawno w Randowspatzen odbyło się kolejne spotkanie rodziców poświęcone dwujęzyczności ich dzieci. O problemie mówiła dr Anna Mróz, absolwentka uniwersytetów w Warszawie i Berlinie, ekspertka od wielo- i dwujęzyczności prowadząca warsztaty na ten temat m.in. w berlińskiej SprachCafé Polnisch, współpracująca ze stowarzyszeniem „Polki w Berlinie” (https://polkiwberlinie.de). Dr Anna Mróz pracuje na Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą i na Uniwersytecie Otwartym Uniwersytetu Warszawskiego.
(b)