Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Europa w Zakątku Trzech Państw

Data publikacji: 25 lipca 2019 r. 13:09
Ostatnia aktualizacja: 08 marca 2020 r. 18:17
Europa w Zakątku Trzech Państw
Pozdrowienia w Porajowie (Polska) koło Zittau (Niemcy) Fot. © Peggy LOHSE  

Przed piętnastoma laty Polska i Czechy przystąpiły do Unii Europejskiej. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Minęła początkowa euforia, narastają nastoje eurosceptyczne. Między Zittau, Libercem a Bogatynią widać efekty realizacji europejskich projektów. Wyniki niedawnych wyborów pokazują, że różnie zostały ocenione.

Małe wschodnioniemieckie miasto Zittau, leżące w Zakątku Trzech Państw: Czech, Niemiec i Polski, przeżyło pod koniec maja jednocześnie potrójne wybory: do Parlamentu Europejskiego, komunalne oraz referendum obywatelskie w sprawie starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2025.

Choć w tym najbardziej na wschód wysuniętym cyplu Niemiec wszystko toczy się wokół Europy, to należy on do regionów najbardziej zapóźnionych i jest w trakcie strukturalnych przemian. Młodsi wyjeżdżają do wielkich miast, często na Zachód; w dzisiejszym powiecie Görlitz po upadku muru berlińskiego liczba ludności zmniejszyła się więcej niż o jedną czwartą. W sąsiednich powiatach Bogatynia i Liberec przeciwnie – liczba mieszkańców rośnie, w Bogatyni – lekko, w Libercu – znacznie. Strefy przemysłowe w tych trzech miastach, leżących na styku trzech państw jeszcze długo nie będą w pełni wykorzystane. Mogą im pomóc inwestycje zagraniczne i migracja.

Codzienny ruch graniczny

W 2003 roku, na krótko przed rozszerzeniem Unii Europejskiej na wschód Michaela Herlingová, wówczas jeszcze Bauerová, jeździła z czeskiego Hrádka na studia do Zittau. Dodaje, że jeździła rowerem, bo gdyby chciała korzystać z komunikacji publicznej, musiałaby wstawać o godz. 4.45. Co prawda oba miasta dzieli od siebie sześć kilometrów, lecz droga prowadzi przez Polskę. Przed 2004 rokiem i przed wejściem wschodnich sąsiadów Niemiec do strefy Schengen na granicach były szlabany. – „Każdego ranka musiałam dokładnie obliczać czas. Wówczas nie obowiązywało jeszcze określenie: „my się przecież znamy” i na obu granicach trzeba było okazywać dokumenty. Dziś można by powiedzieć, że było to niesłychane” – śmieje się Herlingová.

W roku przystąpienia Czech do Unii Europejskiej, jeszcze jako Bauerová, przeniosła się do Zittau.

Infrastruktura i komunikacja publiczna na styku trzech granic to sprawa bardzo ważna. Regularna komunikacja działa tu tylko między Zittau a Görlitz oraz między Zittau a Libercem przez Hrádek. Obie linie obsługuje prywatna kolej Trilex. Na początku kwietnia br., w ramach spotkania partnerskiego w czeskim miasteczku Frýdlant Liberecki Związek Komunikacyjny i Euroregionalny Projekt „TransBorders” zorganizowały kolejowy objazd Zakątka Trzech Państw. Mało uczęszczanymi torami z Liberca do Zgorzelca i Görlitz pojechał nowoczesny niskopodłogowy wagon motorowy.

Wielu Polaków z tego regionu dojeżdża do pracy w silniejszym gospodarczo Libercu. Jednak od 1991 roku pociągi pasażerskie tu nie kursują. Mieszkańcy, politycy, zrzeszenia komunikacyjne we wszystkich trzech krajach chcą je przywrócić.

Podczas podróży maszynista Michal Barták, szef czeskiego oddziału prywatnej kolei niemieckiej, opowiada gościom w trzech językach o Zakątku Trzech Państw.

Minąwszy czeskie miejscowości Mníšek i Frýdlant nowoczesny pociąg jedzie wysłużonymi torami przez zachodni Dolny Śląsk. Porusza się wolno i tak głośno, że trudno zrozumieć, co mówi Barták. Za oknami przesuwają się wolnostojące jednorodzinne domki, niewielkie gospodarstwa i drewniane domy przysłupowe, atrakcja regionu. Na peronie starej stacji w polskiej granicznej wsi Zawidów gmina funduje podróżnym muzyczną niespodziankę, a po chwili pociąg pozdrawiają mieszkańcy sąsiedniego Sulikowa. Przed Zgorzelcem pojawiają się liczne, nowo zbudowane wzdłuż torów osiedla domków własnościowych. Jeśli ktoś jeździ stąd do Liberca, spędza w publicznych środkach transportu od półtorej godziny do trzech. Bezpośrednim pociągiem jechałby maksimum godzinę.

Od piętnastu lat 35-letnia dziś Michaela Herlingová mieszka w Zittau, w Zakątku Trzech Państw, i dla niego pracuje. Po raz pierwszy Michaela i Martin Herling pocałowali się na którejś rocznicy przystąpienia Czech do Unii Europejskiej. Minęło osiem lat. Dziś są małżeństwem, a Michaela Bauerová nazywa się Herlingová. Wybrali Zittau na miejsce swego życia, mają dwoje dzieci. M. Herlingová zaczynała pracę w 2006 roku jako praktykantka przy projekcie teatralnym. Z czasem głównym punktem jej zainteresowań stały się sztuka i nauka. Jest tłumaczką i koordynatorką międzynarodowych przedsięwzięć i spotkań młodzieży organizowanych w ramach projektu Laterna Futuri. Projekt prowadzi Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Hillersche-Villa we współpracy z Centrum Nauki iQLANDIA z Liberca i Międzynarodowym Instytutem Kształcenia Wyższego w Zittau, który podlega Uniwersytetowi Technicznemu w Dreźnie. Uczestnicy spotkań pochodzą z Czech, Niemiec i Polski, dlatego obowiązują tu trzy języki. Językiem wykładowym jest angielski.

– Jestem dumna z naszego regionu i bardzo szczęśliwa, że można tu rozwijać się swobodnie. Wolność i swoboda wyboru są tu bardzo odczuwalne, zwłaszcza od 2004 roku – mówi M. Herlingová.

Kultura zamiast przestępczości

Szeroko rozpowszechniany i przez populistów do dziś utrwalany strach, że wraz ze zniesieniem kontroli granicznych drastycznie wzrośnie przestępczość w rzeczywistości się nie potwierdził i nie potwierdza. Policyjne statystyki za 2018 rok wykazują najniższy od 2008 roku stan przestępczości na Górnych Łużycach, w powiatach Görlitz i Bautzen. Liczby są o około 10 proc. niższe niż w czasach, gdy na granicach obowiązywały codzienne kontrole. W statystykach czynów karalnych wciąż dominują przestępstwa przeciwko mieniu, choć ich liczba od lat się zmniejsza – w 2018 roku było ich o 4 proc. mniej niż w roku poprzednim. Jeśli chodzi o kradzieże samochodów, statystki wykazują jeszcze większy spadek – o około 25 procent. Jako sukces oceniana jest tu koncepcja intensywniejszej współpracy transgranicznej plus wspólnie prowadzone kontrole.

– Tu, w Zittau, nauczyłam się społecznego zaangażowania i uczestnictwa w polityce – dumnie mówi M. Herlingová. Podkreśla: – Polityka to zaangażowanie, zabieraj głos tu, w Zittau, możesz to robić. Z codziennych kontaktów powstały tu prawdziwe przyjaźnie, bo są ludzie, którzy czymś się interesują, coś inicjują, są obecni, wciągają innych. Poprawiła się jakość współpracy. Organizujemy już nie tylko wspólne wycieczki pamięci do Auschwitz i Theresienstadt, lecz otwarcie omawiamy ze sobą aktualne tematy.

Michaela Herlingová mówi, że w Zittau, po niemieckiej stronie Zakątka Trzech Państw, wydoroślała.

Thomas Zenker (ur. w 1975 r.) pochodzi z Zittau. Po ukończeniu szkoły wywiało go w świat i dopiero po studiach w Lipsku, Paryżu i Berlinie wrócił na Międzynarodowy Instytut Kształcenia Wyższego w Zittau. Uczył niemieckiego jako języka obcego, pracował niezależnie jako trener języków i komunikacji, współpracował z lokalną gazetą. Angażował się w działalność Villi Hillersche, był radnym powiatowym w Görlitz, przewodniczył obywatelskiej inicjatywie „Zittau może więcej”. Dziś jest nadburmistrzem Zittau. – Długie lata granica była tu jak mur berliński – wspomina podczas podróży autobusem zorganizowanej w połowie kwietnia dla delegacji Unii Europejskiej w ramach Łużyckich Warsztatów Przyszłości. – Jeśli są dziś trudności, to wynikają często już tylko z problemów językowych. Uważam, że edukacja i kultura są we współpracy transgranicznej pionierami.

W tych sprawach nie ma tu przeciwstawnych interesów, bo wszyscy, którzy się w nie angażują, ciągną wóz w tę samą stronę, na przykład gdy zabiegają o nauce języków obcych w szkołach. Jedna ze szkół miejskich i szkoła społeczna w Zittau wprowadziły czeski jako język obcy, a już wkrótce czeski i polski powinny być drugimi językami obcymi. W Bogatyni, polskim mieście partnerskim Zittau, prawie wszyscy uczniowie od szkoły podstawowej uczą się dwóch języków obcych – obok angielskiego także niemieckiego.

Podczas objazdu T. Zenker pozdrawia policjanta służby granicznej. W autobusie nastaje nagle atmosfera szkolnej wycieczki. Lokalni i europejscy politycy podają sobie z rąk do rąk „podejrzane” torby, dzielą materiały informacyjne według języków, śmieją się jeden z drugiego, opowiadają o wycieczkach na weekend. Burmistrz Zenker przybliża im siebie, lecz czasu ma za mało. Opowiada o miejscach i faktach szczególnie ważnych dla regionu – od byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego w dzisiejszej polskiej Sieniawce po trójjęzyczny kalendarz wyłożony w muzeum w Zittau, dawnym klasztorze franciszkanów, gdzie można zobaczyć mniejszy z dwóch całunów wielkopostnych, najbardziej znanych tu zabytków światowej rangi.

Ze swoim kolegą, burmistrzem Liberca, T. Zenker zamienił się raz mieszkaniami, aby spróbować życia ludzi dojeżdżających do pracy, jakich w regionie jest wielu. Myśli, że ze swoim nowym kolegą z Bogatyni mógłby spróbować tego samego. Obu łączy widoczne poczucie humoru i problemy ochrony środowiska. Gdy autobus dojeżdża do kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w Turowie, burmistrz Wojciech Błasiak mówi ironicznie, z szelmowskim uśmiechem: – Oto najpiękniejszy widok w naszym regionie! Kopalnia i należąca do niej elektrownia na węgiel brunatny są największym bogactwem regionu. Jednak burmistrz mówi: – Chcemy rozwijać się w kierunku ochrony środowiska. Dlatego w 2044 roku elektrownia i kopalnia powinny być wyłączone z eksploatacji, a potężna wyrwa w ziemi, z której wybrano węgiel, zapełniona wodą i rekultywowana jako jezioro.

Mówiąc o tym, W. Błasiak dodaje, że współpraca transgraniczna jest ważniejsza niż konkurencja. Z czeskiej strony słychać było dotychczas krytyczne głosy, że eksploatacja węgla zanieczyszcza wody gruntowe, Niemcy informowali o wzroście zanieczyszczeń powietrza. Nadburmistrz Zenker, jako działacz lokalny, widzi siebie w tych sprawach raczej w roli neutralnego pośrednika. Wspierają go przedstawiciele miejscowości Most w czeskim powiecie Ústí nad Łabą, którzy jako pierwsi w Europie wprowadzili unijny program strategiczny „ReStart”, aby do 2030 roku zakończyć rekultywację terenów tamtejszych kopalń.

– Zakątek Trzech Granic! To jest jedyna przyszłość, jaką mamy – T. Zenker stawia sprawę jasno. – Każdy, kto do mnie przychodzi mówiąc, że trzeba przywrócić granicę, niech odejdzie, to zero przyszłości. Oceniając minione piętnaście lat podkreśla: – Uważam, że zdarzyło się tu znacznie więcej, niż było do pomyślenia. A o przyszłości: – Granica, której dziś już prawie się nie odczuwa, za piętnaście lat nie będzie też widoczna ze społecznego punktu widzenia. To dla nas najważniejsze.

Trójpaństwowa Stolica Kultury

– Dlatego staramy się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury – mówi T. Zenker. Komisję dokonującą wyboru Zittau chce przekonać swoją wielonarodowością, działaniami transgranicznymi, licznymi przykładami aktywności. – Możemy pokazać, jak funkcjonuje Europa, Europa ludzi, Europa od dołu. W regionie granicznym można to pokazać najlepiej – mówi T. Zenker. – Jeżeli nam się uda zaszczepić w mieszkańcach ideę Europejskiej Stolicy Kultury, to uda nam się również to, czego potrzebujemy najbardziej: wzmocnić tożsamość mieszkańców.

To znana prawidłowość, że kto identyfikuje się ze swoim miejscem zamieszkania, ten bardziej się nim interesuje i angażuje w jego sprawy. Tak jak mąż Michaeli Martin Herling, który działa w Kręgu Przyjaciół „Stolica Kultury Zittau 2025”. Przez dziesięć lat, do grudnia 2018 roku, studiował w Zittau i ma dwa dyplomy. Opowiada się za kompleksową, przyszłościową wizją regionu: – Moim zdaniem, taką szeroką wizję stworzą mieszkańcy. Chciałbym, żeby Zittau było prekursorem zmian, jakie zajdą w Europie. Możemy Europie i światu pokazać, jak w 2050 roku będzie wyglądało europejskie miasto. Jak to zrobimy? Dzięki mobilności, energii, edukacji, społeczności Zittau.

Decyzja Zittau, by konkurować o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, jest wyjątkowa: to 25-tysięczne miasto (liczba ludności spada) jest o wiele mniejsze od ośmiu możliwych jego kontrkandydatów do tego miana – od Drezna i Chemnitz, przez Gerę po Norymbergę. Ale Zittau stara się o wsparcie swoich sąsiadów, Liberca i Bogatyni, oraz Görlitz. Poza tym tylko Zittau spytało w referendum swoich mieszkańców, czy chcą Europejskiej Stolicy Kultury.

Liczne instytucje kultury znane w okolicy wspierają Zittau. W listopadzie 2018 roku w pobliskim klasztorze cysterek Marienthal odbyły się warsztaty, podczas których dyskutowano o pomyśle z miastami Görlitz i Bautzen, bibliotekami, teatrami, muzeami, innymi instytucjami. – Nie chcemy ponownie wymyślać koła, lecz wzmacniać istniejące partnerstwa i sprawiać, że ich funkcjonowanie będzie bardziej widoczne, chcemy zbliżać je do mieszkańców – mówi Michaela Herlingová. Wsparcie dla Zittau potwierdziły miasta partnerskie Bogatynia i Liberec.

Inicjatorzy przedsięwzięcia spodziewają się, że starania o miano Europejskiej Stolicy Kultury już wkrótce i w przyszłości pomogą całemu Zakątkowi Trzech Państw. – Zittau, leżące na Łużycach, w regionie przemian strukturalnych, może albo znaleźć się zupełnie na uboczu, a wtedy Bautzen, Görlitz i Cottbus będą silniejsze, a my spadniemy niżej, albo może stać się centralnym ośrodkiem europejskiego Regionu-Trzech-Państw. To jest wielka szansa! – podkreśla M. Herling. – Wierzę w Zittau! My jesteśmy tu globalną wioską, powoli dociera do świadomości ludzi, że granice są otwarte, że może to być wspólny region. Realizujemy wiele transgranicznych projektów, w ostatnich pięciu latach znacznie więcej niż w ciągu poprzednich dziesięciu lat. Ruch się nasila, czego wyrazem może stać się Europejska Stolica Kultury.

Prawicowi populiści

Nie wszędzie jest tak bezproblemowo, jak chcieliby aktywiści i entuzjaści. W przemyśle tekstylnym, który dawniej zatrudniał wiele osób, pracuje ich jeszcze tylko około tysiąca. Zakłady budowy maszyn i tworzyw sztucznych powoli instalują się w regionie. Wielką nadzieją jest Wyższa Szkoła Zittau/Görlitz ściśle współpracująca z gospodarką. Czysto językowa bohemistyka i polonistyka dla tłumaczy zostały przeniesione stąd do Görlitz, łącząc teraz języki i gospodarkę. Nowością na uczelnianym Kampusie w Zittau jest filia znanego Instytutu Frauenhofera. Prezentując strategię uczelni na kolejne lata, jej rektor Friedrich Albrecht mówił, że główny cel to utrzymanie liczby około 3 tysięcy studentów. Herling uzupełnia jednak, że trudno pozyskać wystarczającą liczbę profesorów.

W ostatnich latach Zittau stało się bardziej wielobarwne: jest tu więcej języków, kolorów, więcej życia na ulicach. Dzieje się tak od czasu, gdy – nie bez problemów oczywiście – w mieście zostali zakwaterowani centralnie rozśrodkowywani uciekinierzy.

W 2015 roku nadburmistrzem Zittau został proeuropejski Thomas Zenker. Jednak w wyborach, które odbyły się dwa lata później, prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) osiągnęła właśnie w Zittau najlepszy wynik w Niemczech: 32,4 proc., wyprzedzając o jeden punkt procentowy CDU. Program AfD na tegoroczne wybory w maju był europejski. Partia napisała w nim, że w szkołach w regionie granicznym powinno się nauczać wszystkich języków sąsiadów i że Wyższa Szkoła Zittau/Görlitz powinna być Uniwersytetem Europejskim.

Od czasu gdy region zaczął przyjmować uciekinierów, wziął też na siebie obowiązek realizowania decyzji o odmowie azylu. Jednorazowo może tu kwaterować 1100 osób starających się o azyl – 2,3 proc. wszystkich mieszkańców. 60 proc. z nich mieszka w ośrodkach scentralizowanych, 40 proc. – w różnych innych. – Powiedziałabym, że Czesi i Polacy mają tu specjalny status – mówi M. Herlingová, także Czeszka. – Uważam, że jeśli chodzi o stosunek do obcych, nienawiść i wykluczenie, są zaliczani do tutejszych. O wiele częściej odrzucani są ludzie, których wygląd sugeruje, że nie pochodzą z Europy.

Jednak czasem także ona styka się z odrzuceniem. Niedawno jakaś dziewczyna splunęła jej pod stopy, gdy szła przez miasto ze swoim synem, mówiąc po czesku. Powiedziałam do niej po niemiecku: dziewczę, jeśli ty myślisz, że nie potrafię ci wyjaśnić po niemiecku, że twoje zachowanie mi się nie podoba, to bardzo grubo się mylisz!. To ją trochę uziemiło – śmieje się M. Herlingová. Dodaje. – Jej zachowanie było obrzydliwe, ale to zdarza się rzadko. Mąż M. Herlingovej także zauważa problem: Widać tu jakieś rozdwojenie: z jednej strony miasto potrzebuje konsumpcji, bo w Zittau są przecież nowe inwestycje, lecz równocześnie odzywają się podskórne resentymenty. Jasne, że duża część społeczeństwa nie wszystko postrzega tak pozytywnie.

Za i przeciw Europie

26 maja był w Trójkącie Trzech Państw dniem pełnym emocji. Wynik referendum w sprawie starań Zittau o tytuł Europejskiej Stolicy Europy okazał się jednoznaczny: prawie trzy czwarte głosujących (74,2 proc.) opowiedziało się „za”. Starania będą kontynuowane.

Także frekwencja wyborcza mówi sama za siebie i świadczy o rosnącym zainteresowaniu polityką. W porównaniu z 2014 rokiem, w wyborach do Rady Miasta Zittau, była wyższa o 15 proc., a do Parlamentu Europejskiego – o 30 proc. Głosowało około 58 proc. uprawnionych. W wyborach komunalnych AfD otrzymała 23,7 proc. głosów i pokonała komitet Zenkera „Zittau może więcej”, na który głosowało 18,7 proc. uprawnionych. W wyborach europejskich eurosceptyczna AfD dostała 28,7 proc. głosów i uplasowała się z dużą przewagą przed CDU (21,6 proc.), Lewicą „Die Linke” (11,9), Zielonymi, SPD i FDP (wszyscy poniżej 10 proc.). Socjologowie uważają, że „jedna trzecia” to masa krytyczna, której przekroczenie może radykalnie zmienić nastroje społeczne. AfD jest blisko „jednej trzeciej”.

Pod koniec maja potwierdziły to wybory nowego burmistrza w powiatowym Görlitz, które przez Nysę sąsiaduje ze Zgorzelcem. Gdy policjant i kandydat AfD Andreas Wippel z wynikiem 36 proc. głosów wygrał pierwszą turę wyborów, nie uzyskując jednak większości absolutnej, w drugiej turze także kandydatki Zielonych i Lewicy opowiedziały się za Octavianem Ursu, chadekiem pochodzącym z Rumunii. Tu zaszła więc zmiana, bo obie poczuły, że Görlitz, które zawsze określało się jako miasto europejskie (Europastadt), może być pierwszym miastem, którego burmistrz pochodzi z AfD. Wielu mieszkańców zaczęło się już obawiać o dobrą reputację Görlitz, ośrodka popularnego wśród turystów i międzynarodowych ekip filmowych, które często znajdują tu plenery dla swych realizacji. Ostatecznie w drugiej turze Ursu otrzymał 55,2 proc. głosów, a więc wymaganą większość, i zepchnął Andreasa Wippla na miejsce drugie.

W okręgu Liberec wybory wyglądały podobnie jak w Zittau, nawet jeśli 30-procentowa frekwencja była znacznie niższa. Populistyczna partia ANO, sprawująca władzę w Czechach, wysunęła się na pierwsze miejsce z wynikiem 23 proc. Za nią uplasowała się liberalno-konserwatywna STAN+TOP09 (16,6) i Piraci (15,8). Prawicowi ekstremiści z Wolności i Demokracji Bezpośredniej (SPD), podobnie jak i komuniści, zdobyli poniżej 10 proc. głosów. W Bogatyni najsilniejszymi ugrupowaniami okazały się Prawo i Sprawiedliwość oraz Koalicja Europejska. Zdobyły po 40 proc. głosów, znacznie wyprzedzając pozostałe partie.

* * *

Podróż przez Zakątek Trzech Państw pokazuje, że europejskie marzenie nadal jest tu aktualne, mimo że nie wszyscy marzą podobnie. Trzeba nadal marzyć, o marzeniu dyskutować, modyfikować je i pielęgnować.

Peggy LOHSE


Reportaż ukazał się po raz pierwszy w czesko-niemieckim magazynie internetowym „jádu”.

 

Mieszkańcy Zakątka Trzech Państw

Mały Zakątek i miasta partnerskie

Zittau: 26 500
Hrádek nad Nysą: 7700
Bogatynia: 24 450

* * *

Liberec: 104 000
Zgorzelec: 31 000
Görlitz: 56 000

* * *

Euroregion Nysa: 1,6 mln

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

marianna
2020-03-08 18:11:10
A ja zanalzam tutaj taki artykul z roku 2017 wpradzie ostatecznie zabrano sie za mafie smieciowa gdzie politycy lokalni zostali aresztownai wlacznei wraz z burmistrzem ale czy jest lepiej? tutaj urywek ,,Nic z tych rzeczy. Brud, śmieci z całej Polski, jakby swoich było mało, fałszowanie dokumentów, pijaństwo, korupcja, bufonada władzy. Przecież to nic nowego, od wielu lat! Mieszkańcy Bogatyni chodzą ulicami, jeżdżą drogami, widzą jak zachowuje się lokalna władza. Niektórzy czasem wyjeżdżają z Bogatyni do sąsiednich miejscowości, dużo biedniejszych i widzą jak może wyglądać świat. A mieszkają, w dalszym ciągu, w jednej z najbogatszych gmin w Polsce! Przez lata na czołowych miejscach we wszystkich rankingach zamożności. Polkowice, Kobierzyce, Kleszczów, startowały na początku demokracji z podobnego poziomu zaniedbania. Wystarczy tam pojechać i zobaczyć co się zmieniło, jak może wyglądać „gmina przyjazna mieszkańcom”. Chyba że to świadoma polityka uczynienia z Bogatyni europejskiego skansenu socjalistycznej gospodarki miejskiej. Są domy przysłupowe, do których stara się nawiązać współczesna architektura. Są zakłady pracy, w których duch socjalizmu jest ciągle żywy, nawet nazwy ulic pozostawały niezmienione – i byłoby tak dalej, gdyby nie specjalna ustawa! Uroczystości też się odbywają wg sprawdzonych, socjalistycznych kanonów: rączka, buźka, klapa, goździk. I tylko nikt nie odkrył, że utrzymanie takiego skansenu kosztuje! Wierność tradycji, czczenie kombatantów milicyjnych, budowanie wizerunku w wielu znanych kurortach, ośrodkach wczasowych, bratanie się z ludem na festynach, tak wyczerpuje władzę, że problemy wąskiej grupy nierozgarniętych obywateli gorszego sortu, ukierunkowanej na wizję nowoczesnego miasta, władzy nie zajmują (...). ,,

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA