Około 50 strażników miejskich pilnuje codziennie w Rzymie dziur ulicznych, które są przyczyną wielu wypadków. Funkcjonariusze kierują ruchem na trudno przejezdnych drogach, a czasem niczym żywe tarcze stają w dziurze czuwając, by nikt w nią nie wjechał.
Rzymska prasa podała, że zadanie pilnowania podziurawionych odcinków dróg otrzymuje każdego dnia co najmniej 15 patroli straży w Wiecznym Mieście. Podczas gdy nie brak głosów, że jest to absurd, wskazuje się, że obecność strażników ulicznych dziur jest konieczna, bo – jak zauważono – ich pilnowanie przebiega sprawniej niż łatanie. W każdej dzielnicy są ich setki, a włoska stolica to miasto motorów i skuterów. Prowadzący jednoślady najbardziej narażeni są na groźne wypadki z powodu uszkodzonej nawierzchni, na której tworzą się niemal „kratery”. Wielu z tych, którzy ulegli wypadkom, kieruje sprawy do stołecznych władz domagając się odszkodowania.
Codziennie służby miejskie otrzymują sygnały o dziesiątkach następnych utrudnień. Strażnicy miejscy robią, co mogą, by ostrzec kierowców przed zagrożeniem. Odgradzają wyrwy barierkami, stawiają znaki, a gdy trzeba – stają przy dziurach, by w ten sposób nakazać ich omijanie. Na jednej z wyjątkowo zniszczonych rzymskich ulic na odcinku 100 metrów stale czuwają trzy patrole.
Od kilku tygodni trwa w Rzymie wielka operacja, której nadano hasło „Koniec z ulicznymi dziurami”. Zarząd dróg postanowił wyasygnować na ich załatanie 300 milionów euro w ciągu 3 lat, co – jak się zauważa – najlepiej świadczy o skali problemu. Na razie mimo prowadzonych robót, strażnicy miejscy mają wciąż mnóstwo pracy. (pap)
Fot. Ryszard Pakieser (arch.)