Piątek, 26 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Porozumienia mniej pociągające

Wszystko wskazuje na to, że kult Powstania Warszawskiego i Żołnierzy Wyklętych ugruntował się w życiu społecznym. I bardzo dobrze. Czasami przybiera on karykaturalne formy, ale w takich przypadkach to nieunikniona cena sukcesu. Czy tak samo może ugruntować się pamięć o Porozumieniach Sierpniowych? Nie. Z kilka powodów.

1) Dzieje opozycji demokratycznej nadal są bezczelnie zużywane w towarzyskich grach salonów, saloników, kontrsalonów oraz antysalonów. Poszczególne grupki eksponują swoich bohaterów opozycji i strzelają nimi w  grupki, które postawiły na innych bohaterów. "Wzmocnijmy Henrykę Krzywonos, by osłabić Annę Walentynowicz!". "Pogadajmy o Gwiazdach, pomilczmy o Michniku". Oczywiście nie ma w tym wszystkim pełnej symetrii. Co innego walczyć z dawnym opozycjonistą, który po 89 wszedł do obozu władzy, co innego lekceważyć tego, który w wolnej Polsce załapał się tylko na głodową emeryturą.

2) W celebrowaniu Porozumień Sierpniowych wciąż pobrzmiewa pewien fałszywy ton. Na czym polega? Na wciąż nie dość silnej uwadze poświęconej tym, którzy przegrali. Część działaczy "Solidarności" w III RP umarła w nędzy i zapomnieniu, z poczuciem upokorzenia. Wielu czuło się oszukanych i zdradzonych. Niełatwo o tym mówić.

3) Ikonami "Solidarności" stały się postaci takie jak Lech Wałęsa czy Marian Jurczyk. Ich losy były... skomplikowane. Śledząc je przekonujemy, że ktoś, kto w pewnych okolicznościach życiowych jest niekwestionowanym bohaterem, w innych może zachowywać się niewłaściwie. Niby banał, ale taki banał słabo się nadaje na wzór nadruku na koszulce.

4) Porozumienia Sierpniowe były - mimo tragicznych dalszych ciągów - sukcesem. Sukces jest mniej wzniosły, mniej pociągający niż klęska - w tym sensie Polacy nadal są romantykami. Mitem założycielskim współczesnego polskiego patriotyzmu jest Powstanie Warszawskie a nie Bitwa Warszawska z 1920 roku. Doceniania zwycięstw wciąż musimy się uczyć.

©℗