Proszę, dziękuję, przepraszam – co by było, gdybyśmy na co dzień używali tych słów? Byłoby okropnie. Jakie to przecież nieswoje - przyznać się do własnej słabości, popełnionego błędu, czy też potwierdzić, że komuś coś zawdzięczamy, prawda? To może choć uśmiechniemy się do kogoś na ulicy? Ale jeśli wtedy ten człowiek będzie czegoś od nas chciał? Lepiej nie ryzykować, mamy za dużo swoich spraw. Podobnie lepiej nie reagować, kiedy w szkole, w pracy, na spacerze zobaczymy, że komuś z naszych znajomych, sąsiadów dzieje się krzywda. Po co się narażać, mieszając się w nieswoje sprawy. O przyjaznym nastawieniu do „obcych” - ludzi, którzy różnią się od nas fizycznie, pochodzą z innego miasta, państwa czy też zostali wychowani w innej kulturze, już lepiej nie wspominać.
To może chociaż przesiądziemy się do gorszego samochodu? Dziwny pomysł. Ciężko pracujemy, żeby żyć wygodniej, żeby inni nam zazdrościli, żebyśmy mogli poczuć się od nich lepsi, silniejsi, bo mamy droższe auto, piękniejszy dom itd. No to może bardziej teoretycznie: czy gdybyśmy byli jedną z najważniejszych osób na świecie, nosilibyśmy swoją teczkę? Cóż za pytanie?! Oczywiście, że nie. Nie wypada.
Papież Franciszek w czynach i słowach, które wypowiedział w czasie zakończonej już w Polsce wizyty, chciał, żebyśmy się zastanowili nad naszym życiem. Mówiąc o prostych, czasami nawet banalnych prawdach, postawił przed nami trudne zadanie. Dlaczego? Bo trudno być dobrym człowiekiem.