Pamiętacie Państwo? Cześnik podaje rękę Rejentowi. Przywołajmy ten fragment: „Niechże będzie dziś wesele, równie w sercach, jak i w dziele…/ Mocium panie, z nami zgoda.// Zgoda! Zgoda!// Tak jest – zgoda. A Bóg wtedy rękę poda”.
Tego samego, zgody, chciał Podkomorzy już w piątej księdze „Pana Tadeusza”. Jednak doszło do niej dopiero w księdze jedenastej. Wcześniej musiał wydarzyć się ostatni zajazd.
Przez cały XIX wiek Polacy, którzy marzyli o wolnej ojczyźnie i bili się o nią, nie mogli znaleźć zgody. Przed powstaniem styczniowym wydawało się, że do niej doszło. Nadzieje prysły, gdy powstanie wybuchło. Upadło m.in. dlatego że nie było zgody.
Problem zgody był głównym problemem Polski XIX-wiecznej i późniejszej. Mimo to w naszym piśmiennictwie bodaj więcej jest opracowań o zdradzie niż o zgodzie, chociaż o potrzebie zgody pisali już dawno najbardziej światli, jak: Frycz-Modrzewski, Paweł Włodkowic, Jan Kochanowski, potem romantyczni wieszczowie. Zgoda budowała siłę. W czasie okupacji niemieckiej wiedzieli o tym twórcy Polskiego Państwa Podziemnego.
Po 1945 r. ugrupowania demokratyczne również dążyły do zgody, szukały kompromisu. Choć owo nastawienie na zgodę twórcy nowej Polski wykorzystali do ich zniszczenia, jednak jako idea przetrwało, np. w środowisku paryskiej Kultury, a później w działalności KOR-u i nie tylko. Nastawienie na zgodę, na konsensus, kompromis wspierał Kościół, co pozwoliło nie tylko doprowadzić do umów Sierpnia ’80, ale też przeprowadzić „Solidarność” przez stan wojenny, doprowadzić do okrągłego stołu i pokazać narodom całej środkowej i wschodniej Europy dobrą drogę do wolności – bez ofiar i cierpień.
Polską rządzi dziś partia, która już dawno podzieliła nas na tych, którzy stoją albo po stronie tej partii, albo tam „gdzie stało ZOMO”. Ta partia nie chce kompromisu, a jeśli mówi o zgodzie, to na warunkach, jakie ustanawia, dlatego wszystko wskazuje na to, że zgody nie będzie długo. Kiedyś na pewno nastąpi, lecz oby wcześniej nie doszło do jakiegoś ostatniego zajazdu. Lepiej już rozbierać mur, który dzieli podwórka.
Może też, jak u Mickiewicza i Fredry, zjawią się Zosia i Tadeusz, Klara i Wacław? Może już kiełkują do podobnych ról: jedno jako dziecię prominentnego polityka PiS, drugie – jako dziecię prominentnego polityka opozycji? Może zakochają się w sobie i poproszą rodziców o zgodne błogosławieństwo.
„A Bóg wtedy rękę poda…”