Było już po godz. 20, gdy stałem na ul. Krzywoustego w Szczecinie, czekając na pasach na zmianę świateł. Szedłem na przystanek tramwaju linii 4, jadącego w kierunku ronda Szyrockiego. Wraz ze mną czekało kilka osób. Po drugiej stronie ulicy stała tylko jedna osoba, około 20-letnia kobieta. Trzymała w ręku olbrzymią papierową torbę, która w pewnym momencie pękła i na ziemię posypały się różne drobiazgi zakupione w sklepie. Dziewczyna zaczęła je zbierać, ale brakowało jej ewidentnie trzeciej ręki. Z uszkodzonej papierowej torby co chwila coś się wysypywało.
Przystanąłem i zacząłem jej pomagać w zbieraniu drobiazgów z chodnika i w ponownym ich spakowaniu. Dziewczyna podziękowała mi za pomoc i stwierdziła, że ze wszystkich widzących co się wydarzyło, to tylko ja się zatrzymałem, aby jej pomóc.
- Bo widzi pani, właśnie wracam z kina i miałem pilną potrzebę pomocy komuś, kto by tej pomocy potrzebował. Gdyby nie pani, to pewnie bym ustąpił staruszce miejsce w tramwaju, albo bym pomógł matce z trójką dzieci wsiąść do autobusu.
- A skąd taka potrzeba? - zapytała
...