Czy jakaś polska knajpa albo restauracja doczekała się książki liczącej ponad 500 stron?! Poza niedawno wydanym reportażem „SPATiF. Upajający pozór wolności" raczej nie napisano żadnej innej. Ale też chyba nie ma takiego drugiego w Polsce lokalu, w którym by się spotykało tak wielu artystów o znanych nazwiskach: gwiazd telewizji, teatrów, filmów, najlepszych pisarzy, reżyserów, scenarzystów, operatorów filmowych itd. Przychodzili tu po spektaklach, premierach w teatrach albo po prostu - na wódeczkę (która w SPATiF-ie była wyjątkowo tania) i żeby podyskutować.
Co strona, to anegdota
Warszawski lokal dla niektórych osób był namiastką domu, dla innych miejscem załatwienia sobie roli w filmie (swoistym miejscem castingu…), romansowania albo znalezienia drugiej połówki, wreszcie poznania elity intelektualnej.
Autorka, Aleksandra Szarłat, w książce przytoczyła ogromną ilość anegdot związanych z bywalcami lokalu. Właściwie co strona, to anegdota. Jest tu o tym, jak kelnerka mówi do Himilsbacha, który przyszedł z psem: - „Co ten pies tu robi?". A Himilsbach na to: - „Nie
...