Jak się okazuje zatrucie Odry i pływające w niej śnięte ryby nie spowodowały zmniejszenia konsumpcji w nadmorskich smażalniach. Wiadomo, że większość sprzedawanych tam ryb pochodzi z połowów w Bałtyku i nie jest tajemnicą, że wiele z nich zostało wyłowionych i zamrożonych rok temu.
Dorsza nie wolno łowić w Bałtyku, ale wielu właścicieli smażalni informuje klientów, że jest on z porannego połowu, co nie jest prawdą. Owszem, część dorsza pochodzi z tzw. przyłowu, czyli „zaplątała się" w sieci przy połowie flądry czy też turbota. Tyle tylko, że taki dorsz jest dość chudy i niekiedy nie nadaje się do smażenia.
Jak mi powiedzieli właściciele wielu nadmorskich smażalni z okolic Rewala i Pogorzelicy nie widać spadku zainteresowania konsumpcją ryb. Większość z nich pochodzi z Bałtyku (są także z morza Północnego), który jest w tej chwili czystym akwenem i nie ma w nim zatrutych ryb. Nie ma
...