„Którejś nocy, na długo przed prawomocnym wyrokiem, zrozumiałam, że jestem w piekle. Tylko tak można nazwać miejsce, z którego nie można się wydostać (…). To miejsce zmieniło mnie na zawsze. Ono zmienia każdego". A jeszcze nie tak dawno ona w todze, z orłem na piersiach, wydawała wyroki w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. Pewnego dnia stała się pozwaną przez przestępców, oskarżoną o wyłudzenie 400 tysięcy złotych, oszukaną przez tych, których uważała za uczciwych, na koniec skazaną przez sądy w Szczecinie i Świnoujściu na cztery lata i osiem miesięcy więzienia. Została zabrana na jakąś planetę, gdzie „wszystko wokół wydaje się nierzeczywiste, niezrozumiałe, straszne (…)". Przez dwa lata i sześć miesięcy widziała i słyszała o rzeczach, w które nie uwierzyłaby na wolności, była świadkiem scen, jakie zwykło się określać dantejskimi, i jak Wergiliusz Dantego w „Boskiej komedii" oprowadziła po piekielnych więziennych kręgach Ewę Ornacką. I powstała książka „Skazane na potępienie".
- Pani Beata przebywała wtedy na zwolnieniu warunkowym, szybko zorientowałam się, że moja
...