Andrzej Wójcik to zapalony rzeźbiarz. Zamiast tradycyjnego dłuta czy rylca trzyma w ręku… piłę spalinową. Wyczarowuje nią różne kształty.
Pierwszą pasją Andrzeja Wójcika ze Stargardu była fotografia.
- Ale taka, którą sam kreował - opowiada Marzena Wójcik, żona artysty. - Robił zdjęcia i sam je wywoływał, tworząc niesamowite efekty. Oprócz fotografii lubił też rysować. Każdy list od niego był przyozdobiony z niezwykłą precyzją pięknym rysunkiem wykonanym tuszem. Gdyby nie zdecydował się na szkołę techniczną, to na pewno swoje życie związałby ze sztuką.
Andrzej Wójcik jest jednak przykładem tego, że na realizację marzeń nigdy nie jest za późno. Przygodę z rzeźbieniem piłami spalinowymi zaczął około dwóch lat temu. Nadal pracuje, więc czasu ma na swoją pasję nie tyle, ile by chciał.
- Mam paru znajomych, którzy tak rzeźbią i oni mnie tym zarazili - opowiada artysta. - A szczególnie śp. Adaś, który uważał, że niemożliwe nie istnieje. On mnie zmotywował. Trochę drzewa, wizja, narzędzia, wydruk lub zdjęcie i moja rzeźba powstaje.
W ten to sposób spod piły pana
...