Wciąż wydaje mi się, że nie zrobiliśmy wystarczająco dużo, aby Go uratować, zatrzymać przy nas, że nie docenialiśmy wystarczająco Jego obecności, ofiarowanego nam wspólnego czasu.
Odkąd 28 czerwca mój Tata odszedł po ciężkich chorobach, jestem targana tymi uczuciami. Piszę, aby Go docenić, wyrazić uznanie i wdzięczność, przypomnieć jedną z najdroższych mi osób i kogoś, kto z wielkim zaangażowaniem odbudowywał i współtworzył w powojennych dziesięcioleciach nasz kraj, nasze miasto. Ośmielam się pisać o Nim także dlatego, że wiem, jak wiele osób z mojego i różnych pokoleń ma podobne przeżycia do moich.
Z zamiłowania był przede wszystkim żołnierzem, oficerem, to była największa pasja Jego życia. Odniósł także znaczące sukcesy jako kierownik wielkich budów w województwie szczecińskim. Pewnie to brzmi jak slogan, lecz ja wiem, że to prawda.
Bardzo lubił kwitnące słoneczniki, ogród, morze, jeziora, sport. Uwielbiały Go zwierzęta, kochał muzykę i śpiew. W młodości grał na harmonijce - tam gdzie się urodził, muzyka była wszechobecna. Im był starszy, tym częściej
...