- Jaki Zbyszek był? Moim zdaniem niezrównoważony psychicznie. Bo wciąż opowiadał niestworzone rzeczy. Że na jego polu wyląduje prezydent albo że będzie koniec świata. A kiedy wyjechał do siostry do Niemiec, zaczął wygadywać o świadkach Jehowy. Ludzie się z tego śmiali.
Tak nieżyjącego już Zbigniewa B. scharakteryzował wczoraj w sądzie świadek Mirosław S., brat Janusza S. i szwagier Roberta M., którzy wspólnie z Rafałem O. i Sylwestrem B. są oskarżeni o zabójstwo i zbezczeszczenie zwłok. Ponoć w zbrodni uczestniczył z nimi jeszcze właśnie Zbigniew B. Podobno, bo tak naprawdę nie wiadomo, czy do zbrodni w ogóle doszło.
Żeby to wyjaśnić, trzeba się cofnąć o dziewiętnaście lat. Zdaniem prokuratury, w 2002 r. oskarżeni - mieli wtedy po 20-30 lat - pili piwo w okolicach Łaska (niewielkiej wsi w Zachodniopomorskiem), w barze „U Józka". Tam poznali nieznajomego - do dziś nie udało się ustalić jego tożsamości. Mieli go potem pobić i tarpanem wywieźć do lasu, nad jezioro Osiek. Tam porwany został zamordowany. Mężczyźni ucięli mu głowę i częściowo… zjedli, przypiekając w ognisku fragmenty
...