Trzy jałówki z gospodarstwa w Głazowie (powiat myśliborski) uciekły z zagrody, gdy coś je spłoszyło. Przebiły ogrodzenie i wybiegły na pola. Wieczorem dwie z nich zginęły pod kołami ciężarówki. Właściciele twierdzą, że tragedii można było uniknąć, gdyby policja i straż pożarna zareagowały na czas. Służby odpowiadają: za zwierzęta odpowiada gospodarz.
Ucieczka w pola
Ponad 300-kilogramowe jałówki, kupione 4 listopada, następnego dnia ok. godz. 15, uciekły z gospodarstwa w Głazowie na okoliczne pola. Najwidoczniej coś je spłoszyło i taranując ogrodzenie, rozpierzchły się.
- Obdzwoniliśmy policję wokół; Szczecin, Pyrzyce, nr 112, straże pożarne, ochotnicze i nikt nie chciał nam pomóc - opowiada Monika Martyniuk, żona pana Krzysztofa, właściciela gospodarstwa w Głazowie. - Mieszkamy przy ruchliwej trasie nr 119, baliśmy się, że jałówki wbiegną na drogę i dojdzie do tragedii. Prosiłam policję na nr 112 i z okolicznych komend o jazdę na „kogutach", by spowolnić ruch. Nikt tam nie jeździ 70 km/h tylko szybciej. Chodziło nam o to, by nie doszło do zderzenia z samochodem. Nikt nie
...