Rozmowa z Marianem Dębickim, właścicielem „Figaro", najstarszego zakładu fryzjerskiego w Stargardzie, laureatem nagrody dla Przedsiębiorcy Roku w kategorii produkt lokalny
- Jak to się stało, że został pan fryzjerem? Miał pan przecież być mechanikiem samochodowym.
- Zakład fryzjerski „Figaro" prowadzę od 1978 roku, a we fryzjerstwie „siedzę" od 1967 roku. Wtedy zacząłem naukę u mojego taty Hieronima. Trzy lata później zdałem egzamin czeladniczy, potem odbywałem staż, by uzyskać dyplom mistrzowski. Dwa lata, rzeczywiście, chodziłem do szkoły mechanizacji rolnictwa. Ale z niej zrezygnowałem. Zacząłem uczyć się fryzjerstwa. Już wtedy wiedziałem, że to jest coś, co lubię robić.
- Ile lat działa zakład „Figaro" przy ul. Piłsudskiego?
- Mój tata otworzył go w 1967 roku. Prowadził go przez 11 lat. Później ja przejąłem interes. I cały czas działam w tym samym miejscu. Niegdyś mieliśmy na budynku największą reklamę w mieście. Była podświetlana migającymi żarówkami. Nikt takiej nie miał. Figaro to oczywiście bohater opery Mozarta.
- Strzyże pan głównie panów? Czy jak się trafi jakaś
...