Pojechał na targi antyków, a pośród mnóstwa ciekawych artefaktów wypatrzył - jedną po drugiej - wiekowe… płyty nagrobne z porcelitu. Nie oparł się pokusie, żeby najpierw dokonać „najdziwniejszego zakupu w życiu", a następnie historyczne znaleziska przekazać do muzeum. Mowa o doktorze Marku Łuczaku, znanym z odzyskiwania utraconych dzieł i odkrywania śladów przeszłości.
Ostatnio prowadził szereg prac poszukiwawczych i inwentaryzacyjnych na zapomnianych cmentarzach Szczecina i okolic. Jednak tym razem nagrobną płytę z porcelitu, w charakterystycznym kształcie otwartej księgi, wypatrzył w jednym z antykwariatów w Jeleniej Górze. Leżała na wiekowej komodzie - pomiędzy osobliwościami ze szkła i porcelany a obrazem łodzi pod pełnymi żaglami.
„Księga" była poświęcona pamięci dziecka - niespełna rocznej Friedy (Else Weise), która zmarła ponad 115 lat temu (1 lipca 1910 r.).
- Płyta była w stanie idealnym: zachowały się ręcznie malowane napisy i zdobienia, nawet boczne złocenia grzbietu książki. Wykonano ją w zakładzie A. Noeckego w Rothenburgu/Oberlausitz. Większość tego rodzaju płyt nie
...