Z kapitan żeglugi wielkiej Klaudią SKOTNICĄ rozmawia Wojciech SOBECKI
- Analizując historię pani rodziny widać, że morze macie w genach.
- To bardzo trafne spostrzeżenie. Mój ojciec był kapitanem żeglugi wielkiej, więc można powiedzieć, że mam dobre wzorce genetyczne. Jako dwuletnia dziewczynka byłam na statku i mogłam usiąść w kapitańskim fotelu. Oczywiście nie pamiętam tego momentu, ale rodzice opowiadali mi, że tak było.
Kiedy miałam 6 lat, ojciec zabrał mnie i mamę w dwumiesięczny rejs. Do dziś zachowałam w pamięci wspomnienia z tamtej podróży. Od najmłodszych lat wiedziałam, że chcę związać swoją przyszłość z morzem. Ale interesowało mnie tylko jedno miejsce - mostek kapitański. Temu celowi podporządkowałam swoją edukację. Naturalnym wyborem po zdaniu matury była Wyższa Szkoła Morska w Szczecinie. Na studiach jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę zostać kapitanem statku. Wiedziałam, że realizacja tego zamierzenia nie będzie łatwa, ale ja łatwo się nie poddaję.
- Morze wybrała także córka…
- Tak. W dniu, kiedy rozmawiamy, Livia wypłynęła w swój pierwszy
...