Są filmy dobre, filmy bardzo dobre, a niekiedy, bardzo rzadko, zdarzają się takie, które przejeżdżają się po widzach jak walec. Do tej ostatniej kategorii należy głośny ostatnio, angielski miniserial „Dojrzewanie" na platformie Netflix. Najkrócej ujmując, jest to opowieść o piekle, w które wpada się niespodziewanie, wiodąc normalną, banalną egzystencję. Każdemu się może zdarzyć. Większości z nas kiedyś się zdarzy.
Zaczyna się to tak: do domu na przedmieściach wdzierają się policyjni antyterroryści z długą bronią. W ten sposób rozbija się kartele narkotykowe, zatrzymuje gangsterów. Ale w domu jest tylko czteroosobowa rodzina. Ojciec jest zdezorientowany, matka zszokowana, przerażona córka kładzie się na ziemię. Trzynastoletni syn Jamie ze strachu moczy się w spodnie. To po niego przyszli policjanci. Jest podejrzany o to, że zadźgał nożem nastolatkę. Inny, bardziej przewidywalny serial, opowiadałby o śledztwie w tej sprawie, z wielkim finałem na sali sądowej, gdzie dowiedzielibyśmy się, czy chłopiec naprawdę zabił. „Dojrzewanie" skręca w innym kierunku. Chłopak jest
...