Burzliwy przebieg miało spotkanie mieszkańców gminy Chociwel (pow. stargardzki) z inwestorem, który chce w obrębie wsi Starzyce wybudować biogazownię. Protestujący wynajęli prawników. Podważają ważność dokumentów, na podstawie których wydano pozwolenie na budowę.
Biogazownia - to słowo w ostatnich tygodniach jest odmieniane w Chociwlu i okolicy przez wszystkie przypadki. Budowa instalacji, do której przymierza się portugalska firma - zatrudniająca w swoich zakładach 1500 osób, a mająca przedstawicielstwo we Wrocławiu - budzi wielkie emocje. Miejscowi obawiają się m.in. smrodu, zwiększonego natężenia ruchu ciężarówek, degradacji lokalnych dróg, szczurów i robactwa.
- Nie znamy biogazowni, z której pachnie, a byliśmy m.in. w zakładzie w Grzmiącej, koło Szczecinka - mówił Tomasz Pieńkowski, jeden z wielu przeciwników biogazowni, którzy tłumnie zebrali się 6 sierpnia w chociwelskiej hali sportowej.
Nie chcą ich u siebie
W miniony wtorek w hali sportowej w końcu doszło do spotkania z inwestorem. Przyjechali na nie reprezentanci polskiej strony, w tym także kierownik budowy. Stawił się
...