Rozmowa z Przemysławem Żychowskim, aktorem szczecińskiego Teatru Lalek „Pleciuga", który zinterpretował fragmenty ostatniej książki Waleriana Pawłowskiego
- W „Muzycznym przewodniku Waleriana Pawłowskiego" stałeś się interpretatorem tekstów malowniczego człowieka, jakim był ten kompozytor, dyrygent i popularyzator muzyki klasycznej. Miałeś to szczęście, że poznałeś go osobiście.
- Malowniczy człowiek to ładnie powiedziane, ale chyba nawet zbyt mało. To był barwny ptak Szczecina. Udało mi się poznać pana Waleriana w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Nie jestem rodowitym szczecinianinem, zatem najpierw usłyszałem o nim. Kiedy przyszło mi go poznać, to już wiedziałem, kim jest i jaka to barwna postać. Wiedziałem też, skąd u niego tak charakterystyczny wygląd, bo przecież po wypadku bardzo się zmienił. Był wtedy ciągle uwielbianym facetem, otoczonym wianuszkiem starszych pań, ale nie tylko. Również młodzieży, co mnie ogromnie zaskoczyło. Ta powłoka zewnętrzna, jeśli tak można ją nazwać, nawet po wypadku nie zmieniła jego podejścia do życia. Jestem pewny, że do końca życia
...