Zbigniew Różański ciągle pamięta ten wielki pożar z jesieni 1964 r. Miał wtedy 10 lat, został sam w domu, lekcje się nie odbywały, bo uczniowie dostali wolne na wykopki. Zimno było, szron pokrywał ziemię, rośliny i budynki. Chłopiec postanowił uprzątnąć podwórko z trzciny, która spadła z dachów. Zagarnął wszystko w jedno miejsce na kupkę, a potem podpalił. Ogień szybko przeniósł się na pobliską stodołę i oborę. Zbyszek zamarł z przerażania, ale nie stracił zimnej krwi. Zdołał otworzyć drzwi i wypuścić ze śmiertelnej pułapki maciorę z warchlakami oraz krowy.
Jeszcze do niedawna droga, przecinająca niewielką wioskę na pół, była wyłożona brukiem. Wiele się zmieniło w ciągu ostatnich kilkunastu lat, miejscowość nie ma już charakteru rolniczego. Na portalach internetowych podkreśla się teraz malownicze położenie, bliskie sąsiedztwo wód zalewu oraz obszaru chronionego Natura 2000 i wskazuje, że Brzózki są idealną oazą dla szukających wypoczynku na łonie natury. Miłośnicy jazdy konnej doskonale znają tutejszą stadninę. Między domami z przełomu XIX i XX w. wyrosły nowe
...