Uszkodzony kabel od internetu, bezowocny kontakt z dostawcą usług, rozmyta odpowiedzialność i ponad miesiąc oczekiwania na rozwiązanie sprawy. To telegraficzny skrót sytuacji, która spotkała czytelniczkę „Kuriera" w grudniu 2020 roku.
Pani Jolanta A. (dane do wiadomości redakcji) zwróciła się do „Kuriera" z prośbą o pomoc, opisując dość nietypową sytuację.
- Dokładnie 8 grudnia firma (na zlecenie Enea) kopała w okolicy mojej posesji. Podczas prac robotnicy uszkodzili mój kabel internetowy. Sprawę zgłosiłam do firmy Orange z opisem całej sytuacji. Następnego dnia przyjechał do mnie technik Orange. Zapoznał się ze sprawą i stwierdził, że musi przyjechać inna ekipa i znaleźć dokładne miejsce uszkodzenia kabla - opowiada pani Jolanta. - Później faktycznie pojawili się u mnie dwaj technicy, ale zamiast naprawy kabla zaproponowali zmianę usługi. Poprosiłam o sprawdzenie, czy sygnał na mojej posesji będzie odbierany prawidłowo, a przesył danych będzie równie szybki jak przed usterką. Technicy powiedzieli, że musi przyjechać ktoś jeszcze i sprawdzić ten przesył danych. Od tego czasu
...