W Szczecinie jest sadzonych coraz więcej drzew. Jednak w praktyce drzew stale ubywa w Szczecinie. Skąd ten paradoks? Bo kolejne nasadzenia - pozbawione pielęgnacji, choćby podlewania - nie wytrzymują realiów miejskiej „wyspy ciepła": zamierają, usychają i… z roku na rok są wymieniane na „nowy model".
Proceder sztucznego podbijania statystyk zieleni funkcjonuje od lat. Jego mechanizm jest prosty. Najpierw jest wycinane wysokie, wiekowe drzewo. W najlepszym przypadku, na jego miejscu zostaje posadzone nowe. Jednak nie w perspektywie tygodni czy miesięcy, ale nawet lat. Młoda sadzonka usycha w gwarancji (najczęściej 36-miesięcznej), więc jest zastępowana przez „nowy model". Po pewnym czasie również ten usycha, w gwarancji. Taka wymiana - co nie zdarza się rzadko - następuje dwu, a nawet trzykrotnie. Natomiast epizodycznie - do skutku, czyli tak długo, aż młode drzewo w danym miejscu zacznie się rozwijać.
W statystykach rzecz wygląda dobrze: za jeden wycięty pień posadzono np. trzy nowe. Natomiast w realiach - fatalnie. Szczecinianie widzą, jak np. przy ul. Twardowskiego, Unii
...