Strażacy ochotnicy z Barlinka udzielają różnorodnej pomocy. Jeżdżą m.in. do wypadków drogowych czy do usuwania gniazd szerszeni. Coraz częściej jednak pod ich adresem padają uwagi, że pędzą swoimi wozami bojowymi, jakby byli sami na drodze. - Kilkakrotnie byłem świadkiem przejazdu strażaków przez miasto - opowiada „Kurierowi" pan Kazimierz. - Jechali na sygnałach świetlnych i błyskowych. Bardzo szybko! Inne samochody uciekały przed nimi z drogi.
Nasz Czytelnik uważa, że jazda przez główne ulice miasta z taką prędkością to proszenie się o nieszczęście. - Wiadomo, jacy są piesi i niektórzy kierowcy - mówi. - Hamowanie i manewrowanie tak dużym samochodem, jakim jest wóz strażacki, wymaga nie lada umiejętności. Stąd moje zastrzeżenia i pytanie. Czy do każdego zdarzenia trzeba jechać bardzo szybko i na sygnałach? Przecież strażacy wiedzą, do czego zostali wezwani. Niestety, rzadko się zdarza, aby przejazd odbywał się w miarę wolno tak, jak mówią o tym przepisy ruchu drogowego i bez sygnałów. Uważam, że jest to proszenie się o nieszczęście. Czy nie powinno się rozgraniczyć formy przejazdu
...