Wielka gwiazda sceny muzycznej. Kochana i pamiętana przez szczecinian, choć od jej ostatniego występu minęło już ponad czterdzieści lat. Fenomen sceny, ale także niezwykła osobowość. Śpiewała, tańczyła, grała w filmach, zachwycali się nią wszędzie, gdzie się tylko pojawiała.
Mogła zrobić międzynarodową karierę. Podpisała już nawet pięcioletni lukratywny kontrakt z tak zwaną ministerialną gażą, ale gdy wróciła do Szczecina, zmieniła zdanie. Bo czuła, że tu jest u siebie, że nie może… ot tak sobie opuścić miasta i publiczności, która tak bardzo ją pokochała. Kontrakt zerwała pod pretekstem „złamania nogi".
I nie żałuje, że to zrobiła, bo w szczecińskiej operetce była po prostu szczęśliwa. Irena Brodzińska była nie tylko wielką gwiazdą polskich scen muzycznych, ale stała się także ich legendą. I ta jej legenda trwa nadal. Jest pamiętana, ciągle kochana i podziwiana, rozpoznawana na ulicach, obdarowywana podziękowaniami i uśmiechem.
Ta wielka legenda poza sceną i publicznością, a także swoim mężem Gustawem, z którym jak podkreśla jest szczęśliwa, miała i ma jeszcze jedną wielką miłość
...