W Hospicjum św. Jana Ewangelisty pachnie jedzeniem. W kaplicy, która znajduje się zaraz przy wejściu do budynku, dwie panie zajmują się porządkami. Pod ołtarzem leży duży, drewniany krzyż. W głównym korytarzu pusto i cicho, słabe światło padające z okna oświetla lekko stojące przy ścianach wózki inwalidzkie. Uwagę przykuwa ogromne akwarium - pacjenci lubią tutaj przychodzić i popatrzeć na ryby. W tym miejscu robi się wszystko, aby ulżyć im w cierpieniu w ich ostatniej ziemskiej drodze. Jeśli chcą pojechać do kawiarni, personel zabiera ich do kawiarni. Mają ochotę na coś do jedzenia - dostaną to. Nad pacjentami czuwają doświadczone pielęgniarki i wolontariusze. Wolny czas pacjenci spędzają w swoich pokojach, w holu - jest tam mała biblioteczka - albo na tarasie, gdzie spotykają się, aby porozmawiać albo zapalić papierosa.
W powszechnej opinii utarło się, że hospicja to umieralnie, do których oddaje się ludzi w ostatnim stadium śmiertelnej choroby. Że panuje w nich smutek, atmosfera żałoby, umartwiania. Nic bardziej mylnego. W Hospicjum św. Jana miłość i szacunek do
...