Rozmowa z Zenonem Butkiewiczem, teatrologiem, wieloletnim dyrektorem Teatru Współczesnego w Szczecinie
- Świat stanął w miejscu, więc i teatr wyhamował, jak sądzisz, w jakim dla siebie momencie? Podczas wspinaczki w górę, na szczycie może czy raczej na równinie. Albo, jak i świat cały, nad przepaścią?
- Jesienią i zimą sporo wędrowałem po Polsce teatralnej, po różnych teatrach, małych i dużych, znanych i działających pozainstytucjonalnie. Obserwacje były raczej krzepiące. Nie zetknąłem się z pustymi salami, przypadkową czy „przymusową" widownią. Nawet w ostatni dzień działania teatrów byłem na spektaklu, w niewielkiej wprawdzie sali, ale szczelnie wypełnionej publicznością. Uchylam się więc od odpowiedzi o kondycję teatru w sferze artystycznej, mówię o społecznym aspekcie jego istnienia. A przecież teatru nie da się uprawiać w domowym zaciszu, dla sensu swego istnienia wymaga odbiorcy, obecnego podczas spektaklu, oddychającego tym samym powietrzem co aktorzy. I to jest dziś niemożliwe. W jaki sposób będzie to odbudowywane, nie potrafię sobie wyobrazić. W
...