Odmrożenie usług fryzjersko-kosmetycznych to kolejny krok w stronę normalności sprzed pandemii, jednak do pełnego powrotu droga jest daleka. Co prawda kalendarze fryzjerek, kosmetyczek czy linergistek zapełniają się błyskawicznie, jednak w poniedziałek drzwi w niektórych salonach i zakładach pozostaną zamknięte, bo branża beauty musi dostosować je do nowych reżimów sanitarnych. Nie otworzą się tzw. wyspy w galeriach handlowych, w których wykonywano ekspresowy manicure lub hennę. Obostrzeń - dotyczących zarówno samych stylistów, jak i klientów - będzie sporo.
Ponowne otwarcie wymagało wielu działań zmierzających do dostosowania się do funkcjonowania w nowych warunkach. A to bezsprzecznie przełoży się na wydatki. Ceny usług kosmetyczno-fryzjerskich na pewno nieznacznie poszybują w górę, bo tylko podstawowe środki ochrony osobistej, np. rękawiczki - a te branża zużywa wręcz tonami - podrożały trzykrotnie.
- Do tej pory karton nitrylowych rękawiczek kosztował 170 zł, dziś trzeba zapłacić za nie 750-900 złotych - wyjawia Ewelina Kwiatkowska z EyeBrow & Lash Bar, której nowe
...