Rozmowa z Michałem Znanieckim, reżyserem opery pt. „Romeo i Julia" w szczecińskiej Operze na Zamku
- Jak pracuje się panu ze szczecińską ekipą?
- Twórczo, a to jest najważniejsze. Gdyby tak nie było, to bym tu nie wracał. Poza tym uwielbiam jeść w szczecińskich restauracjach. A mówiąc poważnie, w Szczecinie jest ekipa, która nigdy nie mówi, że coś jest niemożliwe. A kiedy widzimy, że wszystko jest możliwe, to jeszcze sobie utrudniamy, robiąc więcej.
- Sądząc po scenografii opery „Romeo i Julia", będzie to inscenizacja nawiązująca do teatru elżbietańskiego, prawda?
- Taki był pomysł, żeby uprościć jak najbardziej cały kontekst. Żebyśmy mogli mówić o czystych emocjach, a nie bawić się w jakieś uwspółcześnianie czy skomplikowane dekoracje i kostiumy. Zależało mi, żeby skupić się na jednym punkcie. Tak jak w Teatrze Globe zawsze jest jedna scenka, która zmienia się tylko dzięki kilku symbolom, budującym świat szekspirowski. Szekspir ufał publiczności, że ta może sobie wyimaginować światy fantastyczne, odległe kraje, nadmorskie plaże i że jak zobaczy czerwoną
...