Władysław Saków nie był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie Żuk - orzekło Biuro Lustracyjne szczecińskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Problem polega na tym, że informacja o rzekomej współpracy widnieje w inwentarzu archiwalnym IPN. Orzeczenie Biura potwierdził wyrok Sądu Okręgowego. To finał sprawy, o której „Kurier Szczeciński" pisał jako pierwszy.
Przypomnijmy. W latach 80. W. Saków pracował w Zakładach Zaopatrzenia Rolnictwa. Tam w roku 1980 współorganizował zakładową „Solidarność". I to tam - jak twierdzi - po raz pierwszy zobaczył esbeka, który miał potem sfałszować jego podpis.
- Byłem wtedy kierownikiem działu - opowiada W. Saków. - Ten esbek pokazywał się w firmie od czasu do czasu. Koleżanka z pracy pokazała mi go: „O, to jest major SB". W 1988 roku zaprosił mnie na komendę przy ul. Małopolskiej. Zaintrygowało mnie to. Zastanawiałem się, czy ktoś życzliwy napisał na mnie donos. Major zachowywał się grzecznie, poczęstował kawą. Była luźna rozmowa. Podpytywał mnie o pracę. Poprosił mnie, żebym podpisał oświadczenie, że ta rozmowa
...