Rozmowa z Natalią Safran, polską aktorką grającą w hollywoodzkich produkcjach, m.in. „Annabelle wraca do domu" i „Aquaman"
- Pani Natalio, jest pani piękną kobietą, tymczasem w filmie „Annabelle wraca do domu" zagrała pani przerażającą zjawę. Czy to problem dla aktorki, kiedy nie może sobie zjednać widowni kinowej swoją urodą?
- Wręcz odwrotnie, jak ze zdziwieniem odkryłam już po pierwszej próbnej charakteryzacji. Nigdy dotąd nie grałam złej postaci i moim celem było zazwyczaj przekonać do siebie publiczność, by czuła więź z osobą, którą gram. Tymczasem okazuje się, że granie zmory niesie ze sobą fantastyczną wolność - od starań zjednywania sobie kogokolwiek, od sympatycznego zachowania, miłej dyspozycji czy pozytywnego wizerunku. Jako piekielny duch martwiłam się głównie o to, czy czerwona farba nie starła mi się z ust i czy jestem wystarczająco straszna. Musiałam nauczyć się zupełnie inaczej poruszać, wymyślić dla mojej panny młodej krok i manieryzmy sugerujące zło i wściekłość z innego wymiaru. Było to nie tylko wyzwaniem, ale i fantastyczną zabawą.
...