Powojenna szczecińska motoryzacja powstawała od zera na bazie resztek niemieckiego Auto Unionu i armijnego demobilu. Miasto odrodziło się po nowemu - z morza ruin. Symbolem niech będzie jedno z powojennych zdjęć mostu Długiego, które zamieściliśmy niedawno, pisząc o odbudowie podzamcza - nie ma na nim ani jednego pojazdu spalinowego.
Trudno znaleźć dane obrazujące ilość samochodów w 1945 roku. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że pod koniec 1946 roku na tysiąc mieszkańców Polski przypadało zaledwie jedno auto. Prawdopodobnie w Szczecinie wyglądało to jeszcze gorzej. Tymczasem dla Polaka własne cztery kółka byłyby spełnieniem niemal amerykańskiego snu.
Nowe władze nie były zbyt zainteresowane, aby obywatel miał własny pojazd. Nacisk kładły na komunikację zbiorową a także na transport towarów, a więc kolej i ciężarówki. Tu i ówdzie w ramach pomocy UNRRA pojawiały się jednak marki importowane, ale te jako auta służbowe trafiały głównie do przedsiębiorstw państwowych i urzędów.
Motoryzacyjna posucha wpływała przez lata 50. i 60. na pejzaż szczecińskich ulic. Były niemal
...