Koniec ćwiczenia przed telewizorem lub na przyrządach w parku! Siłownie i kluby fitness w końcu otworzyły swoje podwoje. Niektórzy z kolejnego etapu wychodzenia z pandemii zrobili show: nie dość, że zaprosili do sal swoich klientów równo o północy z 5 na 6 czerwca, to jeszcze rozpostarli przed nimi czerwone dywany. Nie wszyscy jednak mogli zareagować tak entuzjastycznie, bo wiele klubów epidemii najzwyczajniej nie przetrwało.
Wielbiciele ruchu i sami właściciele klubów fitness na datę 6 czerwca czekali w blokach startowych od dawna. Spragnieni ćwiczeń klienci tęsknili za swoimi trenerami i instruktorami, oni zaś za pracą. W sieciowych wielkich centrach i małych osiedlowych salach telefony rozgrzewały linie od początku tygodnia. O ile u dużych graczy z branży sportowo-rekreacyjnej grafiki zajęć powstawały szybko i sale równie szybko wypełniały się klientami, tak u tych małych królowała niepewność, poczucie niesprawiedliwości, frustracja i gorycz.
- Proszę sobie wyobrazić, że na 100 metrach kwadratowych można zrobić kilkudziesięcioosobowe wesele, ale ja nie mogę powrócić ze stałym
...