Jeden z ostatnich końców, o jakich słyszałem, miał się wydarzyć 21 grudnia 2012 roku. Oczywiście koniec nie nadszedł, ale spodobał mi się pożytek, jaki z nienadejścia wyciągnął np. dyskusyjny klub filmowy przy Uniwersytecie Gdańskim. DKF zorganizował Kino Apokalipsy: seanse, dyskusje… O apokaliptycznych nastrojach, chaosie, atmosferze niepewności i lęku w obliczu nieuchronnej katastrofy. Chociaż daty – impreza trwała przez cały styczeń 2013 – wskazują, iż organizatorzy przezornie liczyli się z tym, że koniec może nie nadejść.
Impreza na UG miała pewnie powodzenie, bo koniec świata był początkiem niejednego dobrego filmu. Sztuka potrafi przeobrazić nawet apokaliptyczne emocje (tajemnica sublimacji – jak mawiał Freud) w dobre owoce: mamy estetyczne wzruszenie, rodzaj terapii (katharsis) oraz… interes, jeśli film (jak choćby „Czas apokalipsy” Coppoli) okazał się kasowym sukcesem. Taka rola kultury, aby nas oswajać z autentycznymi trwogami ludzkiej kondycji, utrzymując je na znośnym dla nas poziomie. W odróżnieniu od propagandy (partyjnej, medialnej), która często uprawia proceder odwrotny: codzienne, często banalne trudności rozdyma do rozmiarów tragedii i katastrofy.
Oto kilka przykładów medialnych czołówek i medialnych „autorytetów”. „Polskę zalewa fala brutalnego terroru – alarmują fundatorzy nagrody”. „Antyrasistowskie demonstracje w Polsce”. „Jak rządzi PiS? Polska leci do Smoleńska”. A oto znany ekonomista, profesor: „PiS jest jak bolszewicy i faszyści”. Pomysłodawca KOD: „Za parę miesięcy to będziemy albo pełną dyktaturą i państwem terroru, albo to Jarosław Kaczyński będzie siedział w więzieniu”. Chyba wystarczy tych „perełek” myśli politycznej.
Przyznaję się do bezradności: nie pojmuję. To znaczy rozumiem, że ten obraz ma zaszkodzić prawicowemu rządowi, ale nie pojmuję sensu tej krzyczącej przesady. Na miejscu wajchowych, tych rzekomych speców od manipulacji wyrzuciłbym na zbitą buzię. Propaganda też musi się poruszać w granicach realizmu, jeśli ma nie ośmieszać sprawy, której broni. Ile razy można wyborców straszyć końcem świata (katastrofą budżetu, faszyzmem, wyrzuceniem z Unii…)? Jak długo można ludzi przekonywać, że normalny polityk, państwowiec i patriota, w dodatku starszy pan z dobrodusznym uśmiechem jest demonem, wcieleniem zła, syntezą Hitlera i Stalina? I tak dalej.
To było kwestią czasu. Dzisiaj widzimy już wyraźnie, jaki jest rezultat zmasowanej czarnej propagandy: Apokalipsa się zdewaluowała. Kasandry telewizyjne, z gazet i portali już tylko śmieszą, zamiast majdanu mieliśmy ciamajdan, zamiast puczu sejmowy kabaret, w sumie raczej piaskownicę niż Szekspirowski dramat.
Życie toczy się dalej. A jeśli prawdziwa Apokalipsa kiedyś nadejdzie, nie zauważymy tego…
Zbigniew JASINA
Zbigniew Jasina, dziennikarz "Kuriera Szczecińskiego"