W piątkowym Przeglądzie Sportowym ukazał się artykuł mówiący o rodzinnych waśniach klanu Gortatów. Brat Marcina Gortata i w nieco mniejszym stopniu jego ojciec zarzucają słynnemu koszykarzowi, że zbyt słabo interesuje się rodziną.
Wnikanie w rodzinne koligacje jest niebezpieczne i nigdy do końca obiektywne, dlatego ten wątek jest jakby mniej interesujący. Tym bardziej, że zarzuty względem Marcina Gortata są mocno naciągane i wyraźnie mają tło emocjonalne.
Starszy brat Marcina Gortata zarzucił mu, że organizując letnie campy koszykarskie głównym celem jest zarobek, a nie popularyzacja dyscypliny, którą uprawia. Chodzi o to, że pieniądze na organizację 11 letnich campów wykładają gminy ośmiu miast, w których odbywają się pokazowe treningi z udziałem Marcina Gortata. Być może tak jest, a racze na pewno. Jeżeli tak, to tym lepiej dla całego przedsięwzięcia.
Jeżeli jest motywacja finansowa do robienia czegoś pozytywnego, masowego i trwałego, to jest szansa na rozwój takiej inicjatywy i wszystko wskazuje na to, że już najbliższego lata do polskich miast zjadą inni znani z parkietów NBA koszykarze.
Jeżeli tej finansowej motywacji nie ma, to jest duże zagrożenie, że inicjatywa upadnie. I nie chodzi tu tylko o jakieś gratyfikacje dla koszykarza. Jeżeli przedsięwzięcie ma być profesjonalnie zorganizowane, to muszą się w to zaangażować fachowcy.
Marcin Gortat nie organizuje tych campów w żadnym innym kraju, ale w Polsce. Robi to w okresie wakacyjnym, kiedy cała rzesza dzieci i młodzieży nie ma co z sobą zrobić. Oczywiście, że wszystkie campy dofinansowane są z puli miejskiej. Jest też całe grono licznych sponsorów. To całkiem normalna sprawa.
Miasta mają obowiązek dofinansowania imprez masowych i dlaczego nie miałyby robić tego wtedy, gdy ich twarzą jest słynny i bardzo zamożny człowiek. Miasta finansują wiele innych inicjatyw o znacznie mniejszym zasięgu, o znacznie mniejszej popularności. Dlaczego Marcin Gortat miałby poświęcać blisko dwa tygodnie swojego urlopu na społeczną działalność i jeszcze do tego dopłacać ?
Przyjęło się w naszym kraju i wciąż tkwi takie przekonanie, że bogaty człowiek, a w szczególności sportowiec powinien te swoje pieniądze rozdawać. Brat Marcina Gortata zarzucił mu, że zarabia na letnich campach. Twierdzi to w tonie odkrywającym wielką, mroczną tajemnicę finansowego i bezdusznego rekina finansowego.
Marcin Gortat podczas 11 dni odwiedza 8 polskich miast. Pieniędzy ma tyle, że nie musi tego robić, ale jednak robi. Może w tym czasie być w każdym miejscu na świecie i robić wszystko co mu się tylko podoba. To jest jego wolny czas od pracy, którą wykonuje w Stanach Zjednoczonych.
Każde miasto w Polsce chciałoby być gospodarzem jednego z letnich campów, którego twarzą jest Marcin Gortat. Każde gotowe jest sfinansować takie przedsięwzięcie.
W Polsce jest jeszcze kilku innych sportowców równie popularnych i cenionych, ale jakoś nie mają pomysłu, ani ochoty, by poświęcać swój czas dla masowej inicjatywy. I chyba dobrze robią, bo zawsze w rodzinie znajdzie się osoba, która publicznie oskarży, że nie dostała jeszcze nowego samochodu.
Wojciech Parada
Wojciech Parada, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego" specjalizujący się w tematyce sportowej.