Piłkarze Pogoni Szczecin po raz drugi z rzędu zakwalifikowali się do grupy mistrzowskiej i na siedem kolejek przed zakończeniem sezonu zapewnili sobie utrzymanie w gronie najlepszych piłkarskich drużyn w naszym kraju.
Zrobili to po raz drugi wraz z takimi klubami, jak: Legia, Lech, Wisła, Lechia i Górnik. Cztery z pięciu tych klubów mają duże, nowoczesne stadiony, generujące dodatkowe wpływy, mające zdecydowanie większe budżety, swoją siedzibę w dużych, znacznie większych i silniejszych gospodarczo od Szczecina miastach.
Dwa inne: Śląsk i Jagiellonia zakwalifikowały się do czołowej ósemki po raz pierwszy. W poprzednim sezonie oba w grupie spadkowej były najlepszymi ekipami i nawet przez moment nie były zagrożone degradacją.
Wniosek jest oczywisty. Pogoń od dwóch sezonów znajduje się w elitarnej krajowej grupie drużyn, które nadają ton rozgrywkom. Oczywiście, że szczeciński klub nie jest potentatem, ma swoje problemy, ludzie nim kierujący popełniają też błędy, ale finalnie potrafi się świetnie odnaleźć, wpasować do grupy tych lepszych, decydujących o obliczu polskiej piłki.
Kilka razy na zakręcie
Pogoń w obecnym sezonie znalazła się kilka razy na zakręcie. Znajdowała się w trudnych sytuacjach i nie zawsze okazywano jej potrzebne wsparcie i zrozumienie. Nie tylko wynik determinuje ostateczną ocenę. Przede wszystkim zrodziła się fajna perspektywa.
Pogoń może się rozwijać, może w dalszym ciągu budować swoją markę w oparciu o solidne fundamenty. Pod koniec poprzedniego sezonu tak nie było. Pogoń po 30 meczach była wyżej w tabeli, plasowała się na czwartej pozycji, ale w całej rundzie wiosennej na 16 spotkań zdołała wygrać zaledwie cztery razy (Michniewicz w czterech spotkaniach uczynił to trzy razy).
Rok temu nie było widać, by pod kierunkiem ówczesnego szkoleniowca poszczególni piłkarze stawali się lepszymi, by drużyna miała jakiś określony styl, lub choćby próbowała go zbudować, by stwarzała nadzieje.
Pogoń od kilku tygodni ma nowego trenera, który po wielu latach poszukiwań wydaje się wreszcie taką osobą, jakiej poszukiwano. Nie chodzi tu jedynie o bilans spotkań rozegranych pod jego wodzą. To są zaledwie cztery mecze. Tu chodzi o wiele innych kwestii.
Trener ogląda wszystko
Czesław Michniewicz rozmawia nie tylko z piłkarzami, ale ze wszystkimi w klubie, ogląda nie tylko mecze w ekstraklasie, ale potrafi jednego dnia być w Stargardzie na spotkaniu Błękitnych, wyruszyć stamtąd, by zdążyć w Szczecinie na pojedynek juniorów starszych, a następnie spotkać się na meczu 15 - latków ze swoim asystentem Marcinem Węglewskim, który w międzyczasie oglądał mecz juniorów młodszych. Tak dziś pracuje trener w zawodowym klubie piłkarskim, czego nie można było powiedzieć o dwóch jego poprzednikach.
System rozgrywek jest taki, że Pogoń teoretycznie ma szanse na awans do europejskich pucharów. Nie powinniśmy patrzeć na szczeciński klub w ten sposób. Prawdziwa gra w Europie rozpoczyna się od fazy grupowej. By tam się dostać, potrzeba wygrać wiele spotkań, a gwarancja sukcesu jest minimalna. Pogoń jest klubem na takim etapie, że wciąż musi budować i utwierdzać swoją markę - na razie na krajowym podwórku.
Rundę zasadniczą szczecinianie zakończyli na siódmym miejscu. Cały poprzedni sezon drużyna zakończyła właśnie na takim miejscu. Jeżeli poprawi się choćby o jedną lokatę, to oznaczać to będzie, że od ośmiu lat klub cały czas robi postęp, cały czas idzie do przodu i każdy kolejny sezon przynosi nowe odkrycia i pozytywy.
Kapitał na przyszłość
W obecnym sezonie już dziś możemy uznać, że takim pozytywem jest postawa naszych wychowanków. Zwoliński, Rudol i Matynia nie zawsze spełniali oczekiwania, ale byli w grupie piłkarzy, występujących na boisku najczęściej. To jest duży kapitał na przyszłość. Od Rudola tylko trzech innych piłkarzy w drużynie grało więcej.
Finałowa runda jest znakomitą okazją, by szanse otrzymali kolejni nowicjusze: Walski, czy Wojtkowski. Ciągle na to czekają. Z kolei nie wolno też zapominać, że każde kolejne miejsce, to zarobek od stacji Canal plus trzystu tysięcy złotych. Poprawiając zatem lokatę o trzy miejsca można się wzbogacić prawie o milion złotych, a to w skali roku oznacza transfery dwóch dobrych piłkarzy. Z młodzieżą o to będzie trudno. Jest zatem o co grać.
Warto zatem stawiać na swoich, o czym przekonują: Rudol, Matynia i Zwoliński, ale warto też pokusić się o dobre miejsce na koniec sezonu, bo klubowa kasa zbyt pełna nie jest.
Wojciech Parada ©℗
Wojciech Parada, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego" specjalizujący się w tematyce sportowej.