Wielu z nas tuż przed godz. 11 każdego dnia zerka na dane dotyczące koronawirusa. Już wiemy doskonale, że po weekendzie pojawiają się informacje, które niekoniecznie odpowiadają rzeczywistej liczbie zakażeń. Dlatego bardziej interesuje nas to, co zobaczymy we wtorek, bo wtedy są one – dla wielu z nas bardziej wiarygodne. I tak jest w istocie, bowiem we wtorki liczba ludzi, których dopadł wirus, jest – niestety większa. A dodatkowo spore grono ekspertów, czyli ludzi mających wiedzę większą od przeciętnego Kowalskiego, twierdzi, że oficjalne dane podawane przez Ministerstwo Zdrowia należy pomnożyć przez dwa, trzy, a nawet przez dziesięć.
Bez względu na te eksperckie głosy oficjalne liczby także dają, przynajmniej w jakiejś proporcji, przybliżony obraz sytuacji. Dlatego tak bardzo dziwi inna liczba, choć tylko szacunkowa, antycovidowców, którzy mają swoje wyrobione zdanie na temat koronawirusa, jego pochodzenia, jego „producentów, a także ich ogromnej siły, która sprawia, że politycy, rządy, a także absolutnie zależne od nich media, grają tak, jak im ci, którzy planują „zarządzać całym światem” rozkażą. A moc mają taką, że nikt nie jest im w stanie się przeciwstawić, poza antycovidowcami rzecz jasna. Oni wiedzą dobrze, co jest grane, bo stronią od kłamiących na rozkaz mainstreamowych mediów. I dlatego nic sobie nie robią z ograniczeń, maseczek i innych zakazów, które – cokolwiek by o tym mówić – ograniczają ludzką wolność, a już wolność antycovidowców w szczególności. Tym bardziej,że oni wiedzą lepiej. Dlatego to oni, a przynajmniej część z nich oficjalnie kpi sobie z maseczek, ostrożności w kontaktach itp. Z godną podziwu odwagą nie noszą masek w środkach komunikacji publicznej i na ruchliwych ulicach, bo uprawnia ich do tego ich większa wiedza i wynikająca z niej pewność. A liczby podawane przed godz. 11 każdego dnia. Co tam liczby! Co tam chorzy w szpitalach! A może to tylko kolejna ściema?
Marek Osajda
Marek Osajda, dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego".