Większość spraw, które próbuje się tą ustawą uregulować, rozstrzygana powinna być przez Inspekcję Weterynaryjną. Instytucja ta dokładnie rok temu obchodziła 100-lecie swego istnienia, przyjmowała wtedy listy gratulacyjne od najwyższych władz (prezydent, premier), a teraz okazuje się, że trzeba ją wyręczyć, pilnie interweniować i wprowadzać różne zakazy ustawowo. A przecież to Inspekcja Weterynaryjna miała pilnować, by zwierzęta w Polsce traktowane były przez ludzi w sposób humanitarny, z należytym poszanowaniem. Czy ona nie daje sobie z tym rady?
Proponowane nowe zapisy oburzyły polskich rolników nie tylko dlatego, że uderzają w finanse niektórych z nich, ale dlatego, że w swej wymowie stanowią wotum nieufności wobec całego środowiska. Jakby ktoś powiedział: „trzeba im pewnych działań zakazać, bo robią przy tym tak złe rzeczy, że nawet nie da się ich upilnować”. Może nikt nie powiedział tak wprost, ale przecież to w tle brzmi głośno i wyraźnie.
Na pewno są takie hodowle zwierząt futerkowych w Polsce, gdzie zwierzęta te nie żyją w ciągłym udręczeniu i mają warunki lepsze od zwierząt na fermach z drobiem czy trzodą chlewną. Być może częściej bywa odwrotnie, ale nie należy wszystkiego wrzucać pod jedną kategorię i stawiać wszystkich w to zamieszanych pod pręgierzem. Od tego jest Inspekcja Weterynaryjna, aby sprawdzać, interweniować i wymuszać poszanowanie prawa oraz godności zwierzęcego życia.
I jeszcze ciekawym novum będzie zakaz zbywania zwierząt osobom małoletnim. Jakoś o tym się nie mówi, toteż małoletni nie wiedzą, nie idą w protesty i nie oburzają się, że dostaną szlaban na chomika, świnkę morską czy złotą rybkę…
Kazimierz JORDAN
Kazimierz Jordan, dziennikarz "Kuriera Szczecińskiego"