W tym kolejnym smutnym i dramatycznym polskim grudniu – oby jednak nie podobnym do swych poprzedników – dają się jednak zauważyć elementy humoru. Bo obie strony – rządowa i opozycyjna – zarzucają sobie dokładnie to samo. Zamach na demokrację, gwałt na parlamentaryzmie, instrumentalne traktowanie prawa i wykorzystywanie mediów do własnej polityki, niszczenie państwa, dzielenie Polaków, fałszowanie rzeczywistości i dezinformację.
Kto ciekawy, może się skusi i popatrzy na Wiadomości TVP na przemian z serwisami informacyjnymi innych stacji (TVN, Polsat, Superstacja itd.), a w ukazanych tam demonstracjach i manifestacjach zobaczy podobnych do siebie ludzi, którzy mówią do kamery dosłownie to samo: Oni niczego nie rozumieją! Zostali zmanipulowani!
Tyle że jedni mówią tak o zwolennikach rządu, a drudzy o protestujących przeciw rządowi.
* * *
Paweł Kukiz o generale Jaruzelskim: „To zwykły tchórz”.
Jeszcze niedawno mówiono: Kukiz to były rockman, a rockmanowi wolno więcej. Dziś więcej od Kukiza – a przynajmniej nie mniej – wolno Antoniemu Macierewiczowi, który z kolei chce Wojciecha Jaruzelskiego pozbawić stopnia generała. Tak, minister Macierewicz to prawdziwy rockman naszej sceny politycznej. Co tam rockman, punk!
* * *
Mówiąc zaś zupełnie serio: o pomyśle, by degradować generała – pośmiertnie! – wypowiedział się krytycznie nawet Sławomir Cenckiewicz, członek kolegium IPN. Nie chcę tu wchodzić w merytoryczne dyskusje nad sensem czy bezsensem tego pomysłu; sporo ich w mediach. Powiem jedno: Kukiz nazywający tchórzem nieżyjącego żołnierza – żołnierza, który walczył na froncie jako zwiadowca – a była to służba najniebezpieczniejsza z niebezpiecznych – wykazuje się bohaterstwem zgoła wyjątkowym.
* * *
Głos z Opinii Czytelników „Kuriera” – pełen entuzjazmu dla planowanej degradacji: „Stan wojenny okrył także hańbą polskie wojsko, które nigdy dotąd nie użyło oręża wobec własnych obywateli”.
Nie wiem, jakie polskie wojsko miał na myśli Czytelnik, ale się myli. Zarówno jeśli chodziło mu tylko o tak zwane Ludowe Wojsko Polskie, bo strzelało ono do obywateli również wcześniej, choćby w roku 1970, jak i o polskie wojsko w ogóle. Że przypomnę przewrót majowy 1926 roku, dokonany przez Piłsudskiego z pomocą polskiego przecież żołnierza i wymierzony w legalne władze kraju. Zamach ów pochłonął ponad 400 ofiar śmiertelnych, a rannych było ponad tysiąc. Byli zaś nimi nie tylko żołnierze z obu stron, ale i osoby cywilne.
Swoją drogą, jakoś nikomu nie przyszło do głowy – choćby w PRL – by z tego powodu zdegradować marszałka. Zwłaszcza pośmiertnie.
* * *
Zbigniew Janas, jeden z czołowych opozycjonistów z czasów PRL, skierował apel do Stanisława Piotrowicza, posła PiS, prokuratora stanu wojennego, stojącego dziś na czele odnowy prawnej i moralnej: „Kończ waść, wstydu oszczędź!”.
Rozumiem intencje, ale wygląda na to, że Janas, cytując Henryka Sienkiewicza, nie bardzo wie, co mówi. Bo przypomnę, że cytat ów – pochodzący z „Potopu” – dotyczy sytuacji, w której Kmicic, pojedynkując się z Wołodyjowskim, czuje, że przeciwnik bawi się z nim w kotka i myszkę. Nie chcąc więc, by pan Michał go dalej ośmieszał, prosi, by ten zadał mu ostatni cios. Czyli słowa „Kończ waść…!” pokonany kieruje do zwycięzcy, a nie odwrotnie.
Inaczej mówiąc, to nie Janas, ale Piotrowicz mógłby użyć tego cytatu, kierując go do swoich prześladowców w sejmie: „Kończcie waszmościowie, wstydu oszczędźcie!”.
* * *
Wojciech Cejrowski, znany globtroter, coraz rzadziej bywa obecny w ojczyźnie. A przyjeżdża do niej – jak wyjaśnił – tylko po to, by „obalić i zniszczyć” Unię Europejską, jako że ta Unia to „ścierwo sowieckie”.
Kiedy byłem dzieckiem – dawno, dawno temu – do dzieci, które paskudnie obrażały inne, mówiło się: „kto się przezywa, sam się tak nazywa”.
Może by tak zresztą Cejrowski, zamiast przyjeżdżać do Polski i męczyć się z obalaniem i niszczeniem – sam, na własny rachunek, wystąpił z Unii? Mógłby sobie wtedy, jak wolny obywatel świata, osiąść w jakimś Bantustanie i z dumą wzgardzić swobodą dalszych podróży, którą dysponował dotąd jako obywatel „sowieckiego ścierwa”.
* * *
Podczas jednego z posiedzeń Komisji Sejmowej do sprawy Amber Gold poseł Marek Suski przesłuchiwał któregoś z prokuratorów, poproszonych o udzielenie komisji wyjaśnień. Nazwiska prokuratora nie zapamiętałem. Prokurator też zresztą miał kłopoty z pamięcią. Czym tak się przejął, że do zadającego mu pytania Suskiego zwrócił się w pewnym momencie per „panie prokuratorze”.
Nazywa się to pomyłką freudowską.
Ale zabawniejsze było to, że poseł Suski – z wykształcenia technik teatralny, ostatnio znany bardziej z niekompletnej wiedzy na temat carycy Katarzyny – nie zareagował na tę pomyłkę wcale. Okiem nie mrugnął. Widać uznał, że prokuratorem jest rzeczywiście.
Tak że i z jego strony była to pomyłka freudowska.
* * *
Michał Lizut, prowadzący w radiu Tok FM program „A teraz na poważnie”, gościł w studiu polityka PO Marcina Święcickiego. Ale przedstawił go słuchaczom jako „Marcina Świetlickiego”.
Nie wiem, czy była to również pomyłka freudowska, ale wygląda na to, że Lizut, myląc obu Marcinów – POlityka i POetę – sam wkroczył w sferę POezji.
* * *
Sergiusz Ryczel (TVN24), przedstawiając wiadomości sportowe w owym wielkim dniu, w którym Robert Lewandowski po strzeleniu gola wepchnął sobie piłkę pod koszulkę, powiedział, że jest to oczywisty znak, iż „Robert zostanie wkrótce ojcem dziecka, którego matką będzie najprawdopodobniej jego żona”.
Spodobało mi się w tym przekazie słowo „najprawdopodobniej”.
Najprawdopodobniej ucieszyłoby ono zarówno Roberta, jak i jego żonę.
Artur Daniel Liskowacki
Artur D. Liskowacki. Pisarz, publicysta "Kuriera Szczecińskiego".