Różni specjaliści od wirusów, pandemii i towarzyszących im plag zalecają ochronę ludzi starszych, bo jesteśmy grupą najbardziej wrażliwą, najmniej odporną, narażoną na najgorsze konsekwencje. Wszyscy,lub prawie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Gotowi jesteśmy zrezygnować z tej czy innej przyjemności, ograniczyć aktywność, ale jednak… jakoś funkcjonować trzeba.
Choć wirus szaleje, jeść się chce i od czasu do czasu trzeba zrobić zakupy. Z senioralnego punktu widzenia specjalne godziny w pracy handlu przeznaczone dla tej grupy do dobry pomysł. Akurat będąc na urlopie skorzystałem również z tego przywileju. I nieco się zdziwiłem. Pośród wielu seniorów między półkami przewijali się młodzi ludzie. A to ktoś na doczepkę do starszej pani, a to inny zupełnie solo, bez kamuflażu. Nie chcę generalizować, mam jednak wrażenie, że z samodyscypliną nie jest najlepiej, a w sklepach na łamanie przepisów nikt nie reaguje.
Jako senior pracujący z reguły zmuszony jestem robić zakupy po godzinie 16 i w czasie takich zakupów spotkałem się z nieprzychylną uwagą, że starzy powinni robić zakupy między 10 a 12. Kąśliwą uwagę zbyłem milczeniem.
Zakupy nie są jedyną formą aktywności seniorów. Od czasu do czasu trzeba jeszcze pójść do lekarza. I tu zaczynają się schody prawdziwe, ciśnienie skacze pod sufit. Przeszkodą pierwszą jest samo skomunikowanie się z rejestracją, drugą – próba leczenia za pomocą rozmowy przez telefon, trzecią – kolejki wszędzie tam, gdzie przyjmuje „żywy” lekarz. Tu dopiero, na wąskich, ciasnych korytarzach można złapać wirusa. Na nic zaklęcia o konieczności ochrony seniorów. A może by tak, wzorem handlu wprowadzić godziny senioralne w opiece lekarskiej?
Zakupy, lekarz… i jeszcze spacer. Taki prawdziwy, na świeżym powietrzu, bo ile można chodzić na Kopiec Kościuszki. Zakładasz seniorze maseczkę, wychodzisz, a wokół ciebie po ulicach przemykają bezmaseczkowcy. I co im zrobisz?
Andrzej ŁAPKIEWICZ