Przeglądam archiwalne wydania „Kuriera Szczecińskiego”. Wyszukuję na pożółkłych stronach ciekawostek o mieście i regionie, które są publikowane od kilku tygodni na drugiej stronie gazety. Przyznam, ciekawa to lektura. Przewertowałem na razie roczniki z lat 1945-1949 – najtrudniejszego czasu powojennej odbudowy.
Okres tzw. Polski Ludowej jest oceniany jednoznacznie krytycznie. Właściwie prawie wymazaliśmy go z historii. W zapomnienie idą ludzie tworzący tamtą rzeczywistość, znikają materialne ślady tego periodu. Patrząc na czas miniony przez pryzmat tego, co pisała prasa, dostrzeżemy, nie da się ukryć, prymat ideologii i polityki nad innymi dziedzinami życia. Straszenie ludzi wojną, rewizjonizmem, mobilizacja wokół jedynie słusznych idei, oddanie wielkiemu sąsiedniemu mocarstwu.
To jedna strona medalu. Druga, ta ważniejsza, to zaangażowanie ludzi w poprawę warunków codziennego bytu. Osiedlili się (osiedlono ich) w miastach, miasteczkach i wsiach zrujnowanych wojenną zawieruchą, więc zabrali się do odbudowy. Ponad siły, ponad miarę, ponad wymiar pracy na etacie. Jeżeli dziś chcemy wymazać tamten okres z historii, to nie przekreślajmy wysiłku ludzi, którzy sprawili, że jesteśmy w tym miejscu, że żyjemy w takich, nie innych warunkach.
Minęły pokolenia, dzieli nas 75 lat od zakończenia wojny, a z łamów gazety powojennego okresu wyczytać można o takich samych problemach, z jakimi zmagamy się dzisiaj. Szczecin przeżywał kryzys szpitalny, brakowało łóżek dla chorych. Czyż i dziś nie zdarza się położyć chorego na korytarzu? Stworzono siedzibę pogotowia ratunkowego dla stolicy regionu przy al. Wojska Polskiego. Nowe lokalizacje dopiero są w trakcie budowy. Właśnie pogłębiamy tor wodny Szczecin – Świnoujście, a w 1949 r. ówczesne Ministerstwo Żeglugi zakupiło w Anglii i wyremontowało w Holandii 100-metrowej długości pogłębiarkę. O dziwo, ideologiczne różnice nie przeszkodziły w przeprowadzeniu transakcji.
Co prawda pozyskane w Szczecinie przy pracach rozbiórkowych cegły wywożono na potrzeby odbudowy innych miast, nie tylko stolicy, choć Warszawie lubimy to wypominać, ale równocześnie z interioru docierała żywność, gdyż nie od razu udało się uruchomić moce wytwórcze i przerobowe przemysłu spożywczego.
A na zorganizowanych balach sylwestrowych bawiło się w tamtych latach więcej ludzi niż obecnie.
Andrzej ŁAPKIEWICZ