Sytuacja może się jeszcze zmieni, ale na razie jest, jak jest: wyścig o urząd prezydenta Polski to człapanie zdechlaków. Oto Sarmata Bronisław Komorowski siedzi na wysokim, złotym tronie i z wysokości, gładząc się po brodzie, spoziera pobłażliwie na pretendentów, czyli na grupkę żywych trupów, zombie, drepczących niemrawo bez sensu z niemądrymi wyrazami twarzy i wyciągniętymi przed siebie ramionami, mówiących elokwentnie: yyy-yy-yyy.
Janusz Palikot - wiadomo. Zombie najklasyczniejszy z klasycznych. Wczoraj na szczycie, dziś na dnie, i wciąż nie wie, jak to się mogło stać. Co jest nawet sympatyczne. Okazuje się, że nawet w polityce zbyt wybujały nihilizm nie popłaca.
Magdalena Ogórek jak się nie odzywała, tak się nie odzywa. Na razie wydaje się jedynie pustym miejscem zarządzanym przez Leszka Millera, awatarem obrosłym happeningami, takimi jak ten facebookowy, nawołujący do tego, żeby kandydatka SLD rozebrała się dla Playboya.
Najżarliwiej broni jej... PiS. Prawica kalkuluje, że kandydatura Ogórek zaszkodzi urzędującemu prezydentowi. I w porządku, tylko trudno oprzeć się wrażeniu, że PiS promuje Ogórek skuteczniej niż swojego kandydata, Andrzeja Dudę. Przedstawianie szerszej publiczności tego polityka jest tak sflaczałe i nieporadne, że aż chce się zadać pytanie o sabotaż. Miała być tajna broń, na razie są kapiszonowe wystrzały.
Adam Jarubas. Zatrzęsie sceną polityczną w Polsce. Zatrzęsie. Tak. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.
Kompletny brak przekonania bijący z pretendentów pogłębia domniemaną wielkość czempiona, Bronisława Komorowskiego. Im więcej tchórzostwa i niewiary u konkurencji, tym potężniejszą postacią wydaje być prezydent. Zaraz zaczniemy postrzegać go jako niedotykalnego męża stanu.
No cóż. Chciałoby się, żeby jego przeciwnicy podjęli z nim walkę, zamiast oddawać mu hołdy swoją, powiedzmy, nieśmiałością.
Alan Sasinowski
Alan Sasinowski, dziennikarz "Kuriera Szczecińskiego".